SEMANA SANTA W SEVILLI

Katolicyzm ludowy objawia się
swoistą żywiołowością, ornamentyką i własną formą religijności. Nie należy
od do grupy negatywnych form wyznawania wiary — ma on wyłącznie swoistą formę (..)“

cytat z katolickiego serwisu www.

Ostatnio
dużo słyszałam, że w Polsce mamy do czynienia właśnie z katolicyzmem ludowym.
No pewnie i mamy. Ale tutaj w Andaluzji mamy bardziej. Zwłaszcza teraz, w
okresie Semana Santa.

Zacznę
od wczoraj. Więc…stroję sobie wczoraj w środku dnia, przy portierni w moim
domu i jak zwykle rozmawiam z Mercedes (pani woźna, że się tak wyrażę) o
życiu, zakupach itd, jak to z woźną…a tu otwierają się drzwi z windy i
wychodzi gość w habicie. Grzecznie się nam kłania  po czym nakłada na głowę
szpiczastą, chyba z metrową czapę rodem z KU-KLUX-KLANU, z dziurami
na oczy. Macha i wychodzi.

Normalka.
Procesja, w intencji Jezusa Chrystusa Opiekuna W Chorobie.

Od
poniedziałku chodzę po ulicach i czatuje z aparatem na przechodzące
procesje. Pod Katedrą widziałam tylko dwie: wersja biały KU-KLUX-KLAN i czarny
KU-KLUX-KLAN. Dopiero tam zrozumiałam znaczenie słowa tłum. Dreptałyśmy z Koleżanką
Czeszką a obok nas Pani szeptała pod nosem: „idę jak żółw, ale idę…. tak jak żółw,
powoli, ale idę… jak żółw idę.. “ itd. My też jak żółwie i dlatego teraz
czatujemy w innych miejscach.

Zanim
człowiek wyjdzie z domu, musi sprawdzić którędy dzisiaj będą przechodziły
procesje. Bo jak źle trafi, to ulica zamknięta a procesja idzie, oj idzie… jak
za starych, dobrych czasów w Częstochowie!
Widziałam
już pątników, bo chyba tak ich należy nazwać w habitach bordowych, bordowo – białych,
czarnych, białych; z krzyżami, ze świecami i z niczym.
Od
niedzieli, a właściwie to już od zeszłej niedzieli, Sevilla żyje Świętym
Tygodniem. Policja dyryguje ruchem w mieście, większość głównych ulic zamyka się
i otwiera w rytm przechodzących tłumów, nie mówi się o niczym innym.

Procesje
są przepiękne. Najpierw idzie orkiestra i systematycznie wybija żałobny rytm,
za nią pierwsza grupa pątników, najczęściej ze świecami. Potem wielka platforma
z Jezusem (każdy Kościół stara się mieć najpiękniejszą).
Platforma
jest zwykle ogromna, ciężka i bardzo strojna, dlatego niesie ją ok. 40-50 osób,
które pochylone drepcząc powoli, suną do przodu. Najwięcej powietrza jest po
bokach platformy, dlatego co jakiś czas jest stawiana na ziemi a niosący
zmieniają pozycje. Prowadzący pątnik dyryguje platformą wybijając takt wielką
laską (przepraszam za terminologie, ale znam tylko po hiszpańsku, więc
wymyślam). Po niej idzie druga orkiestra a za nią rzesze pątników niosących
krzyże. Są staży lub młodzi, mali lub
wielcy. Jest ich bardzo dużo. Wszyscy starają się zachować powagę. Ale czasem
widać jakąś mamę, która wachluje małego synka i wciska mu bułę pod wielką
czapę. Albo starszego jegomościa, który już nie może, więc wypija wodę i idzie
dalej…
Czasem jest również druga platforma, podobnych rozmiarów z Marią Panna.

Dookoła rzesze gapiów, turystów i babć. Niektórzy coś pokazują palcami,
inni płaczą. Atmosfera jest pomieszaniem ciekawości z żałobą.

W
Castilla Leon mówi się, że w Andaluzji Semana Santa to wesołe święto. Ale z
bliska wcale tak wesoło nie wygląda, chociaż niezwykle imponująco.

Katolicyzm
przybiera tutaj swoistą formę. Bardzo swoistą. Inną niż wszystkie inne.


P.S.
Wieczorem
rozpoczynam teleportację na Świeta do Polski, muszę pamiętać o konieczności sprawdzenia
trasy!!!

Leave a comment