W MUNDURKU

Wczoraj chciałam być zdyscyplinowana studentką. Po zajęciach, skończeniu
pracy i kolacji i może 5 minutach czasu dla siebie postanowiłam zacząć się
uczyć do egzaminu, który mam w poniedziałek za 2 tygodnie. Nadmienię, ze jak dotąd
jeszcze się nie uczyłam. Ale to jest logiczne.

Była godzina 21:35. czyli… stosunkowo wcześnie, biorąc pod uwagę szkole i
0,5 etatu. Grzecznie usiadłam, przykryłam nogi kocykiem, wzięłam do reki zeszyt
z "Valoración…" i zaczęłam czytać. O 22:00 postanowiłam, ze na 100%
będzie mi się uczyło lepiej jeśli utnę sobie drzemkę. 30 – 35 minut- max! Nastawiłam
budzik i udałam się na spoczynek. I rzeczywiście obudziłam się rześka. Dzisiaj,
o 7:30 rano. Czytałam zgodnie z pierwotnym planem prawie całą godzinę. Nie wiem
tylko czy w tym celu musiałam spać w pełnej gali pod kawałkiem koca (normalnie śpię
pod 4 kocami, bo w mieszkaniu nadal jest zimno, w nocy). Ale spalam jak kłoda i nie było mi zimno, ani niewygodnie. Dopiero chwilę przed obudzeniem miałam jakieś sny.
Znowu się zaczyna śpiączka sesyjna. A to zawsze miałam opinie kujona. Oj kieżby!
gdzie te czasy???

P.S.
godzina 17:40 –> +37 C
w klatce meteorologicznej

Leave a comment