Znowu prozaicznie. Chcialam tylko napisac, ze lubie sie uczyc. Ale nie znosze uczyc sie ze swiadomoscia, ze jesli sie nie zakatuje na smierc to nie naucze sie wszystkiego co powinnam. A na katowanie juz jestem za stara a gra zbyt malo warta swieczki.
Ucze sie jednoczesnie 3 przedmiotow. Poniedzialek, czwartek, sobota. Moze dojdzie czwarty, wszystkie z innej beczki. Kazdy profesor przekonany, ze najwazniejszy jest jego przedmiot. Standard.
A ja sie tak na to patrze i nie wiem w co rece wlozyc. Nie znosze chodzic na egzaminy i liczyc na cud. Lubie UMIEC WSZYSTKO. Isc i znac ocene przed otwarciem drzwi. Nigdy nie uczylam sie dlugo, ale tak jak ja chcialam. Teraz moja zdolnosc decyzyjna jest ograniczona. Sa przedmioty – hiszpanski, ktorych nie da sie nauczyc w jeden dzien. A wyjatkow duzio.
Ale kogoto?
Jednoczesnie nie chce jakichs ocen z litosci. Musze znac material conajmniej rozsadnie. A pamiec juz nie ta co kiedys, jak nieomal walilam fotografie uczonych stron.
No nic. Dobrze, ze mam takie przyjemne problemy dzisiaj. Sjesta i znowu do boju (jak jestem spiaca to mysle wylacznie o spaniu).