24 CZERWCA, SOBOTA

AW miala swietne
wesele. Nie bylam, ale widzialam. Jeden z nielicznych filmow z wesel, na ktorym nie chcialo mi sie spac. Bardzo
ladnie bylo.

Najpiekniejszy
dzien w zyciu AW, jeden z najwazniejszych w moim zyciu.

Dla mnie to
“sobota”. Dzien w ktorym zrozumialam jak bardzo chora jest Mama, choc jeszcze nie,
ze umiera. Przegralam zaklad i rano przygotowywalam sie do pieczenia pierogow dla
Siostry. Wtedy Siostra zadzwonila i kazala smigac do szpitala bo cos sie dzieje.
Obie nie wiedzialysmy co. Byly urodziny Niedzwiadka i cala rodzina wybierala
sie do Siostry na wies. Ja mialam zostac z Mama. Tak normalnie, jak dotad.
Siedziec z nia i gadac, ogladac telewizje.

W szpitalu,
zamin weszlam do pokoju Mamy, zatrzymala mnie pielegniarka – Ewelina. Spytala,
czy nie wolalabym sie przebrac, ubrac rekawiczki. Powiedziala, ze nie jest
dobrze.

Serce
zrobilo sie malutkie i wskoczylo do gardla. Przeszlam drzwi. Nie wiem jak, ale
przeszlam. Juz w rekawiczkach, z usmiechem. Mama obudzila sie na chwile i tez
sie usmiechnela. Wiedzialam, ze zaczela czuc sie bezpieczna. Nieomal caly dzien
spedzilam tylko z Nia. Podnioslam Mame chyba tysiac razy. Nie wiem jak
wepchnelam jej te wszystkie tabletki, wypila 2 litry wody. Ba, nawet zjadla
pare lyzek rozmoczonego sucharka.

Pamietam
kazda minute. Pamietam zachod slonca. Pamietam, ze po poludniu czula sie
lepiej. Nawet wybralysmy sie na “wycieczke”. Ostatnie kroki w zyciu Mama
przeszla ze mna. Boze, jak ja sie cieszylam. Pielegniarki bily brawo.
Zmartwychwstala!

Tego dnia
moglam Mamie pomoc. Wiedzialam, ze mi bezgranicznie ufa. Nie tylko mnie, ufala Siostrze, Tacie.
Ale wtedy bylam tylko ja. Ten dzien byl niezmiernie dlugi. Niezmiernie wazny.
Moglabym go opisac godzina po godzinie. Ale to nie sa opowiesci, ktore chce sie
czytac, o umieraniu nikt nie chce wiedziec. Tylko, ze tego dnia… nie
wiedzialam, ze to juz umieranie. To byl bardzo piekny dzien i bardzo Ja tego
dnia kochalam. Bardzo. Wtedy mnie akceptowala, choc nie zawsze tak bylo.

Po
smierci Mamy, kolezanka napisala: “myslalam o tym duzo i wszystko przemyslalam.
Jestem przygotowana pomagac rodzicom do ostatniej chwili. Smierc to metafizyka.”

Co jej moge
odpowiedziec? Wiem, ze wytrawalabym z przyjacielem do jego ostatniej chwili. Ale nie jestem i nie bede na to przygotowana.
Smierc to fizjologia. Metafizyka sprawia, ze smierc nie ma znaczenia.

Leave a comment