Do Pragi przyjechalam we wtorek w nocy. W srode mialam dwie rozmowy kwalifikacyjne. Pierwsza, przed ktora sie raczej bronilam, druga, ktora miala byc rozmowa moich snow. No…
Rozmowa moich snow nie wyszla mi najlepiej:)) Nie wiedzialam ile wazy Boeing 737, powiem wiecej, nie bylam w stanie tego obliczyc (bez zadnych danych oczywiscie)!!! Od wczoraj mam na tym tle kompleksy. Cienka jestem…sama podziekowalam Pani za wspolprace, zeby nie tracic jej cennego czasu. Z calym przekonaniem, w wolnych chwilach preferuje ksiazke niz sudoku. Ale i tak mam kompleks Boinga…
Druga rozmowa byla raczej zgodna z oczekiwaniami, rozmawialismy o tym ILE?? I co dodatkowo. Nie mialam jakichs bajonskich wymagan, moze nawet ZA tanio sprzedalam skore. Sama nie wiem. Zawsze moge porzucic i isc swoja droga. Firma "lanari" mnie (przekonuje mnie o swojej atrakcyjnosci) juz kilka miesiecy, teraz zmienila propozycje. Mialam byc dyrektorem handlowym, teraz mam "tylko" kierowac projektem (to sie tez nazywa jakis dyrektor, ale nomenklatura w malych firmach zawsze jest raczej zabawna), za to dosyc (strasznie bardzo) skomplikowanym + negocjowac umowy z wszystkimi kontrahentami (te czesc lubie najbardziej:) Zaprzedalam dusze… ojejej. Znowu. I to bez szukania. Wstyd;)
Tak serio, denerwuje mnie tylko fakt, ze bede musiala pracowac juz z Hiszpanii, a ja bym chciala jeszcze troche "pouzywac hiszpanskiego zycia". A tak praca do szkoly, praca do pracy. Fuj! Jutro podpisuje cyrograf.
Jutro mam tez nadzieje spotkac sie z Polkami w Pradze… tylko musza mi napisac gdzie, bo nie wiem gdzie teraz zwykle nastepuja spotkania.
Sobota dla Pana Boskiego (po wstepnych konwulsjach powrocilismy do stanu golebiego) a w niedziele znowu teleportacja 🙂 Do ciepla! (oni tu maja jakies 17C i twierdza, ze cieplo, to MROZ JEST ot co!:))