Pan Boski zaczal sie kiwac w kacie, poniewaz chce go wykopac na weekend do rodzicow. W ciagu weekendu musze stworzyc prezantacje na Uniwerek. Gdyby byl ze mna, musialabym caly czas sprzatac (co robi ta kropka na stole?), gotowac (znowu zupa?) i chodzic na spacery (ale Ty jestes malo aktywna!) itd. a ja chce odpoczac i przygotowac prezentacje.
Zaczal opowiadac ile to czasu zajmuje mi praca i ze on jakos moze byc mniej zajety. Mniej? A co robiles we wtorek? To byla kolacja sluzbowa. A czwartek? Wiesz, ze musze jechac do Bratyslawy. A nastepny weekend? Ta Austria byla planowana juz dawno. A jeszcze nastepny? No, wiesz, nie zmienie terminu Monako. A tydzien w kwietniu???? no tak, ale to szkolenie w Nowym Jorku tyle trwa. A planowany Budapeszt i Kijow? To jeszcze nie znam terminow… Przyznal, ze lekusko przesadzil. Ja mam byc samodzielna, ALE tylko w tych terminach, ktore mu odpowiadaja, przez reszte roku powinnam gdakac.
Tyle, ze juz mam plany na ten weekend: musze zrobic slajdy na prezentacje i isc na urodziny Nufinki. I chce ogladac ulubine seriale i wyspac sie bez poczucia winy. Nawet gdyby sie mial potem w kacie zakiwac na smierc. Taki malutki, Pan Boski opuszczony!