Najwazniejsza umiejetnosc ktora jest potrzebna w pracy to umiejetnosc pracowania. Obslugiwac komputer, kopiarke i telefon nauczy sie kazdy, gorzej jest z wypracowaniem umiejetnosci mowienia "tak" i robienia tego co mielismy zamiar robic juz wczesniej.
W pracy bezkrolewie. Jak by powiedzial Pan Boski nie ma nikogo kto by nadawal kierunek. Jedziemy wiec bezkierunkowo. Albo konkretniej kazdy w swoim kierunku. Moj kierunek jest stosunkowo jasny: musze wypelnic postanowienie noworoczne czyli doleczyc zeby i dochodzic do tych lekarzy, ktorych wizyte obiecalam Siostrze (na razie jestem nowka). Dodatkowo musze to zrobic w takim czasie, aby nie zdenerwowac nikogo ani nie zaniedbac niczego. Poprzednia praca zylam. Przychodzilam do domu i buzia mi sie nie zamykala. Byly sprawy, ktore mnie fascynowaly inne draznily. Gadalam jeszcze conajmniej 2 godziny. Teraz nie. Zamykam drzwi od biura i spuszczam wode. Czasem zamykam je pozno, bo lubie pracowac. Wiec jak mam jakis fajny pomysl do zrealizowania to chetnie sie nim naciesze. A jesli nie, to ok. 18 zamykam drzwi i nie pamietam, ze mialam jakas prace. Za 2,5 miesiaca minie rok od czasu kiedy poznalam nowa firme. Glupia decyzja. Ale dzieki niej bede miala zdrowe zeby. Od miesiaca wdrazam zasade ostoznego optymizmu. Kazda sytuacja ma swoja dobra strone. Co nie zmienia faktu, ze jako genetyczny workoholik nie czuje, ze jestem na fali.