OLABOGA, MOJ CHLOPAK SIE ZENI!!!

Jestem w Polsce i usiluje napisac promotorowi, ze nie zdarze zamiast niego napisac artykulu na konferencje. Ze zrozumilabych wzgledow idzie mi jak po grudzie. Niby czasu troche bylo, ale musialam wyladowac baterie, zeby mi wewnetrzny robotnik nie zdechl. Zyje, biedak malutki, ale co to za zycie, ja sie pytam?

W temacie mailu do promotora zaczne dzialac za chwile.

Wracajac do tematu:

O ja biedna nieszczesliwa, moj chlopak sie zeni!

Jutro. Co tam chlopak, narzeczony!!! Najlepszy Kolega. Razem w lawce siedzielismy, razem sie cioralismy do szkolki, razem jezdzilismy na wakacje, czasem chodze do niego sie wyspac (no jak jestem zmeczona, ale musze go zobaczyc:), czasem zjadal wszystkie kurczaki, ktore upiekla Mama. Brat moj taki przylepiony. W zasadzie tylko niebezpieczenstwo kaziroctwa odwiodlo nas od decyzji o ozenku.

Bo my jestesmy zareczeni. Jak skonczylismy 23 lata umowilismy sie, ze jesli do 27 roku zycia nie znajdziemy Ksiezniczki tudziez Ksieciunia to bedzie wesele. Potem prologowalismy do 30. A w tym czasie sie swinia zareczyl z taka jedna z Warszawki. I masz babo placek, jutro sie zeni!

Zal i sromota. Mama go zza grobu do sadu pozwie! Obiecal i porzucil. Taki jest.

Oczywiscie mam typowe objawy tesciowej. Zadna Panna mi sie nie podobala i co do przyszlej zony mam pewne zastrzezenia, ale przyznaje, ze to moze ukryty pies ogrodnika przeze mnie przemawia.

Niech strace. Wolami na wesele do Warszawy wyruszam dzisiaj wieczorem a w niedziele czeka mnie 11h droga przez meke do Pragi.

Taki cios okretnika, chyba sie zemszcze :)) c.d.n.

Leave a comment