Po dlugich, ale nawet nie tak ciezkich debatach zdecydowlismy sie pojechac na miodowy tydzien na Madere.
Ponoc jest ladna, mozna z daleka popatrzec na morze:)) i polazic po gorzystej czesci wyspy.
Zapewniony bedziemy mieli tylko hotel ze sniadaniem, ale Pan Boski obiecal, ze codziennie dostane obiad (co bez obiecywania i w zagramanicy nie jest tak zupelnie oczywiste).
Takze jeszcze przezyc dzisiaj, przezyc jutro. Potem slub jakiegos kolegi Pana Boskiego… nastepnie na kolacje do Boskich ze zdjeciami i w niedziele lecimy.
Niestety standardowo z monopolista wstretnym Travel Service. Juz rok nie wyplacaja mi odszkodowania za sprzedanie biletow do samolotu, ktorego srzedawac nie mieli prawa. reklamacje i prawo do odszkodowania uznali… i na tym sie skonczylo.
Jak znam zycie bedziemy mieli spoznienie. Swinie placate. Ale co tam. Przynajmniej caly tydzien nie bedzie narad, redesignu, audytu i leczenia kompleksow coniektorych.
Juz sie ciesze!