DLUUUGI WEEKEND

tak, tym razem weekend byl rzeczywiscie bardzo dlugi. Pan Boski zabral mnie na wyprawe do wschodniej czesci Slowacji. Jak zwykle bylo bardzo fajnie. Od czasu kiedy dogadalismy sie, ze nie bede spac w chlewie ani podobnym przybytku, jak rowniez, ze nie przepadam za 12h tudziez 50km wedrowkami podrozuje sie nam razem swietnie. Praktyka tez robi swoje, juz kilka lat 5-7h w trasie nie stanowi problemu. Jak widac do wszystkiego mozna sie przyzwyczaic. Wracajac do tematu, Slowacja jest piekna.

Czechy warto odwiedzic ze wzgledu na dobra kultury materialnej: przepiekne miasta, klasztory, zamki. Slowacja to raj dla tych, ktorzy preferuja gory. Zwlaszcza Slowacja wiosna. Na Taty jeszcze zdecydowanie za wczesnie (snieg), ale Slovensky Kras, Raj czy Sulowskie skaly, ktore odwiedzilismy tydzien temu, sa fantastyczne.

Pierwszy dzien wyprawy zwykle jest ciezki, ale jak sie potem "rozchodze" to Boski zaczyna piskac, ze sprintuje. Uwielbiam umeczyc sie do nieprzytomnosci (Pan Boski nie czyta moich wpisow, bo nie rozumie po polsku, prosze mu nie tlumaczyc, bo wykorzysta to przeciwko mnie:) Najlepsze jest to, ze nawet swistak nie nadarza! Idac pod stroma gore zostaje sama z oddechem i z liczeniem krokow. 50 krokow przejdzie kazdy, wiec licze kroki do 50.

1, 2,3,4 ja juz nie moge!!!! ale mozesz, mozesz jeszcze jeden krok. A teraz drugi, widzisz, tez mozesz. A ten 3, tylko Ci sie wydaje, ze sie przewrocisz. Ide.

Kosice sa bardzo ladne (koszyczanki tez – viz. zdjecie), mysle, ze ladniejsze od Bratyslawy. Wiele miasteczek, ktore odwiedzilismy bylo pieknie odnowionych i czystych. Kto by pomyslal, slowacka prowincja – ladna? a jednak!

Spotkalismy wielu Polakow. Nieporownywalnie wiecej niz stanowi praski standard (tysiac/km2). Zdarzyla mi sie nawet zabawna sytuacja. Przed wejsciem na Plesiveckou Planine postawilismy auto obok domu pogrzebowego. Pan Boski odszedl a ja jeszcze zmienialam buty. Przyjechalo jakies auto, kierowca zapytal sie czy to jest teren prywatny i czy moze postawic auto obok. Ja zamyslona zaczelam odpowiadac… po czesku, jak inaczej. Wiedzialam, ze nie mowia po czesku, ale powinni zrozumiec, nie? W koncu bylismy na Slowacji.

Nagle dotarly do mnie slowa Pana Boskiego, ktory widzial rejestracje "Agi, to jsou Polacy, mluv na ne polsky!! :))". Dopiero wtedy zaskoczylam i zaczelam z panem mowic po polsku. Odpowiedzialam, ze "to jest chyba dom pogrzebowy i przypuszczam, ze moze tam stac, ale lepiej nie bezposrednio przed drzwiami, bo jakby przywiezli jakiegos trupa, to nie beda mieli jak wjechac". Na slowo "trup" wszyscy w aucie dostali ataku smiechu i wygladalo na to, ze beda sie smiali jeszcze tak z 5 minut, wiec tez sie usmiechnelam i poszlam. Mysle, ze ten "trup" ich tak rozbawil, bo pewnie pomysleli, ze jestem Slowaczka, ktora mowi po polsku a nie odwrotnie i ze dlatego uzylam tak niezreczne slowo. Mnie sie trup wydaje bardziej zreczny niz nieboszczyk:)

Wrocilismy dzisiaj ok 17. Jestem nieprzytomna ze zmeczenia. Bylo fajnie. Co, mam nadzieje, widac na przylaczonych obrazkach:

zeby nie bylo, ze robie zdjecia tylko roslinkom, pare zwierzatek… malych…

i wiekszych…

ale roslinkom pozostalam wierna:)

Leave a comment