SAMA W DOMU

Nie wiem czy pisalam, ze Boski przeprowadzil sie do Warszawy. No nic sie nie stalo zlego, tylko dostal w Warszawie dobra prace a nas nie udalo sie tak szybko przeniesc z mieszkaniem, szkola i wszystkim, wiec my ciagle jeszcze jestesmy w Londynie.

Nico mi to komplikuje prace, bo do wiezienia trzeba chodzic pomiedzy 9 a 11:30 a potem miedzy 14 a 16:30 a ja musze na 9 odprowadzic dzieci do szkoly a o 16 je odebrac. Dodajac, ze wszystkie wiezienia sa tak godzine drogi od miejsca gdzie mieszkam. Ale coz.

Bryce “samotna matka” ma duzo wad, ale ma tez zalety. Bardzo lubie Boskiego, powaznie, ale bez niego jest tutaj tak jakos mniej stresujaco. Przyznam, ze sprzatam nawet wiecej, tylko nikt mi nie lata za dupa mowiac kiedy mam to robic:)

Czego mi brakuje poza nim samym? Chwil wytchnienia kiedy czlowiek decyduje czy ubije malego gada czy siebie… i zawsze musi siebie bo nie ma zmiennika. Ale dajemy rade :)) Czasem nawet ja ide biegac a on gada z nimi przez Skype :))

Buziaki!

Advertisement

SPRAWOZDANIE

Niedziela: Niedziela to dzien kiedy Boski spi do 10:30 a ja bawie sie z kobietkami. Gosia za chwile bedzie miala 7 lat, jest na etapie uczenia sie swiata. I tym razem chciala zrobic cos dobrego, padlo na deser w paski (owoce, nasionka a na to budyn czekoladowy, waniliowy i znowu czekoladowy). Ugotowalysmy obiad, dziewczynki sie wykapaly, a Gosia zaczela rysowac laurke na urodziny kolezanki z klasy. Co ciekawe, kolezanka zaprosila dzieci do kina. Za tydzien Gosia ma zaproszenie do kina w bloku kolegi :))

Gosia: czasem mam przeblyski jak widze jaka ona jest sliczna. Przyjemne. Zaczela chodzic na balet do domu kultury obok szkoly. Cudowna jest ma moja pannica bardzo jak tam tak tanczy.

Zu: Zu ma katar. To pierwsza londynska “choroba” od zeszlego czerwca. Mamy w domu bardzo zimno (okolo 16 stopni w dzien i 13-14 w nocy), co samo o sobie nie jest przyjemne, ma jednak ta zalete, ze nie rozwijaja sie zarazki. Gdybysmy teraz pojechali do Pragi i mieszkanka wygrzanego do 22C to pewnie zaraz by cos chwycila. Tutaj mamy spokoj.

Brexit: Jakby ktos sie pytal jaki wplyw ma grozba brexitu na przecietnego mieszkanca wysp odpowiadam: ceny ida na gore. Jesli ktos ma slaba pamiec to moze nie zauwazyc. Kto patrzy, widzi. Jak przyjechalismy do Londynu jedna cytryna w Tesco kosztowala 30p. Po jakims czasie 32p, potem 38p a teraz 39p. Rok temu mozna bylo w Waitrose dostac 12 zonkili za 1 funta. Teraz za tego samego funta nalezy sie tylko 10 kwiatkow. Na szczescie na chwile obecna nie zmienily sie ceny czesnego w szkole Gosi. To mogloby nas zabic.

Praca: W kwestii mojego szukania pracy bez zmian. Nadal zadnej (w Londynie) nie mam. Zaczynam rozwazac samodzielne wytworzenie sobie miesca pracy. Pomysl jest na razie swiezy, wiec nie bede zdradzala szczegolow.

Wlosy: Hmm, biodegradacja postepuje. Powoli, ale jednak. Udalo sie troche zwolnic caly proces. Na chwile nawet prawie zatrzymac, ale teraz mam wrazenie, ze znowu jest troche gorzej. Nie poddaje sie jednak. Czlowiek musi miec jakies wyzwania, zeby mu nie bylo za dobrze. Bardziej mnie ta sytuacja dziwi. To nieprzyjemne pytanie: dlaczego ja? …a dlaczego nie ja?

Netflix: Nadal ogladam “the Crown” i “Gilmorki”. Do tego ostatnio doszlo “Good wife” i sporadycznie “Jak poznalem wasza matke”. Wczoraj ogladalismy “Podroz na sto stop” (The Hundred-feet journey”). Niezle, ale nie powala.

Ksiazki: “Egypt: Haram, halal” Kalwasa. Jak dokoncze napisze wiecej.

Filozoficznie: Na koniec. Po urodzeniu Gosi wrocilam do pracy jak miala 2,5 roku, czyli ja 35,5. Pamietam mlode dziewczyny z mojego teamu troche krecily nosem, ze tak pozno mialam to dziecko. Teraz pomalu dobijaja do mojego wieku w tym czasie i… dzieci nie maja. Z roznych przyczyn. Niektore z technicznych, inne nie zebraly jeszcze odwagi. Niedawno posylalam jednej z nich artykul o tym, ze wedlug najnowszych badan dzieci powinny spac z rodzicami do 5roku zycia (oczywiscie jesli chca). Odpisala mi pytaniem: co z zyciem partnerskim? To taka laska co lubi na piwko ze znajomymi, na euroweekendy, chetnie wyskoczy do kina. Myslalam chyba z dwa dni i w koncu znalazlam wlasciwa odpowiedz. Zycie partnerskie dopiero sie zacznie. Do kina mozna isc z kolega, kolezanka, sama. W tym czasie ciezko stwierdzic czy ten drugi jest dobrym partnerem. Jak maly potwor drze sie trzecia godzine w kwalku, posral sie 7 raz w ciagu dnia, albo lezy na ziemi przed kasa w supermarkecie, wtedy dopiero poznajemy partnerskie zycie. Milo konstatowac, ze pod tym wzgledem mialam duzo szczescia. 

KUP KOZE

Wlasnie w przelocie jestesmy w Warszawie. Caly tydzien spedzilismy na Mazurach w cudownie pieknym hotelu z basenem gdzie sie wyplywalam dokumentnie (okazalo sie, ze nadaj umiem 🙂

Dzisiaj wyruszamy do Poznania, tylko zobaczyc co tam fajnego piszczy a potem wyruszamy do Czech do chaty na wsi rodzicow Boskiego. Na szczescie ich tam nie bedzie.

Lubie ich, ale jednak bez nich na glowie sie latwiej oddycha w 35 metrowym dwojpokoju na przyklad (bo Boski wzial ich na Mazury).

To do przeczytania.

10 minut

tyle mam czasu zanim wyrusze do przedszkola po moja mala dziewczynke. Niby jestem bezrobotna, ale nieomal codziennie chodze na rozmowy wiec nie mam zbyt wiele czesu na obijanie, przydalo by sie wiecej (zeby nie bylo nieporozumien, to nie, ze caly swiat sie na mnie rzucil, tylko w jednej firmie maja kulture bardzo wielu rozmow kwalifikacyjnych i to jeszcze kandydat musi byc przyjety przez aklamacje).

Do tego Bosciunio leci sobie na weekend do Warszawy a ja zostaje z Maluszkiem w domu sama. Na szczescie po ubieglym tygodniu obie mamy deficyt tulenia. I obie planujemy spac jutro rano bardzo dlugo.

Warszawa nadal usmiechnieta i sloneczna.

URODZINY

Wyglada na to, ze zapomnialam o urodzinach bloga, 7 urodzinach (8.10). No to wszystkiego najlepszego blogusiu!

W ferworze pracy, w ktorym na prawde nie ma mowy o 0,7 etatu tylko raczej 0,9 nie mam czasu na pisanie. Potem przychodze po Gosie, pobajerujemy sie chwile i ciagle jakies gotowanie, zakupowanie i codzienna 0,5-1h pracy wieczorem, ktorej jakos nie potrafie sie pozbyc i tadam nadchodzi koniec dnia.

Nie wiem jak bedzie z naszym mieszkaniem w Pradze, a wiec dla mnie z pracowaniem, dlatego ciesze sie, ze jest jak jest i nie szukam dziury w calym. 

Dla mnie ta praca to ciagle wielka szkola. Ciagle ucze sie czegos nowego o ludziach, o funkcjonowaniu grupy, probach manipulowania mnie albo wspolpracownikow przez niektorych jej czlonkow.

Mam na przyklad jedna pania, nawiasem mowiac najstarsza z teamu (48 lat), ktorej w zasadzie boje sie nawet ja. No, boje to moze nie jest zupelnie odpowiednie slowo. Po prostu czasem zamiast powiedziec jej wprost, ze dala ciala owijam w bawelne. Zaoszczedza mi to wielu fochow i nerwow. Dlaczego? bo baba jest tak humorzasta i glosna ze mi swoimi zmianami humoru potrafi demotywowac pol dzialu handlowego. Dlaczego jej nie wywale? bo jeszcze nie mam zastepstwa, ale dalam sobie czas do lutego zeby cos wymyslec. 

Przyklad z czwartku: zastanawiamy sie czemu nam nie wyszedl jeden projekt. Przed nami dane, ktore mowia ze chyba cos bylo nie tak z produktami za ktorych wybor jest odpowiedzialna owa baba. Jedna! jedna osoba odwazyla sie powiedziec glosno, ze produkty byly nieodpowiednie. Co sie stalo? no, na moich oczach nic, ale jak odeszlam na inne spotkanie to byla afera i oczywiscie pani o ktorej mowie zaczela nastawiac handlowcow przeciwko odwaznej pannie. Pani straszna jest typem osobowosci granicznej kocha albo nienawidzi a miedzy tym jest BARDZO waska przestrzen. Niestety jest tez swoista legenda mojego dzialu i dobrym handlowcem,dlatego musze pracowac w rekawiczkach. Jest tez dobrym, madrym czlowiekiem… w fazie euforycznej w kazdym razie, bo w tej drugiej staram sie jej unikac.

I no iak bujam sie pomiedzy zachwytem z drobnych rzeczy, ktore uda mi sie rozwiazac a smutkiem, ze nie zawsze znam odpowiednia droge.

Mala Krolewna zyje sobie w przedszkolkowym swiecie i uwielbia swoich malych kolegow. Gosia kocha Honze miloscia szczera, on ja chyba rowniez. Caly dzien sie albo caluja albo tluka niemilosiernie. Honza raz ja tak ugryzl, ze miala 3 dni slad na ramieniu. A Mloda kroczek po kroczku przestaje byc dluzna. Maly synek pani Krolikowskiej ”jest nowy” ale tez powoli zaczyna szalec z dzieciakami. W kazdym razie zadowolenie.

Bosciunio wlasnie szaleje w gorach ze znajomymi. Pewnie bedzie spal w jakims rowie albo pod sniegiem, jak zwykle od 19 lat w tym czasie. Jest mu dobrze i dobrze mu tak.

A co u was?

JA NIE CHCE GRZECZNEGO DZIECKA!

Rozmawialam z jedna potencjalna niania. Mloda dziewczyna, samotnie wychowuje coreczke. Sama zwykle pracuje jako pani domu i niania.

Pani na pierwszy rzuc oka zasadnicza. Dziecko dostaje jedzenie przy stole, nie chce jesc, nie je. Do domu sie nie wchodzi w butach, nawet jesli sa to buty domowe w ktorych bylo sie tylko na balkonie. Itd.

Zdalam sobie sprawe, ze ja wcale nie chce, zeby Gosie ktos wychowywal. Albo dokladniej, tysiace pewnie waznych rzeczy – jak jedzenie przy stole a nie w biegu, nie ma dla mnie zadnego znaczenia.

Jesli mam wymienic jedzenie na kanapie za jeden usmiech, to wymienie. I wcale ale to wcale sie nie boje, ze Mala Ksiezniczka wlezie mi na glowe. Bo jak wlezie, to bedzie nawet smiesznie, prawda?

Nie lubie jak Mloda probuje mnie szantazowac krzykiem, ale wszystkie pozytywne formy przekonywania typu: maaamo, ja bym tak chciala tik -taka, mamo daj mi taki prezent – bajke dluuugo, mamo ja cie tak prosze daj mi lizaczka, uwiebiam i nie wymienie za dyscypline.

Tylko jak znalezc kogos kto by chcial KOCHAC moja dziewczynke?:)

ZA 3 LATA NA 3 LATA

Wlasnie dostala mail od jednego znajomego z Harcerskich Warsztatow Kultury Marynistycznej, albo krocej z rejsu. Mail z propozycja warsztatowego rejsu dookola swiata na jednym ze znanych zaglowcow, albo takim, ktory kupimy.

Rejs na minimum 3 lata, nie wczesniej niz za 3 lata.

O kurde.

Kto przezyl na morzu jakis czas i jakos tak nauczyl sie z nim obcowac, wie, ze to strasznie kuszaca propozycja. Nie znam lepszego sposobu poznawania swiata niz wedrujac po morzach i oceanach. Zawias to cudny zaglowiec, ale tak naprawde, jak w kazdej podrozy liczy sie z kim, bardziej niz cokolwiek innego.

Prawde mowiac mysle, ze dalo by sie przekonac Boskiego, zebysmy wyruszyli w te podroz. I jesli podroz bedzie a nasza Gosia i mam nadzieje rowniez drugie, planowane dziecko beda nieco wieksze (bo przeciez z 3 moze zrobic sie na przyklad 5 cz 7 lat), to mysle, ze poplyniemy.

Uwielbiam ogladac wschod slonca na morzu, lubie silny wiatr, adrenaline i walke o kazdy krok. Chcialabym kiedys poczuc to znowu.

Ten rejs to na dzien dzisiejszy tylko bardzo mgliste marzenie, w ciagu tylu lat moze sie stac doslownie wszystko. Jednak dzieki niemu sny bede miala dzisiaj kolorowe. Marzenia sa od tego, zeby je realizowac.

NIE MA PRACY!

Ciagle slysze lament, ze nie ma pracy. A gdzie tam! Na nasze ogloszenie, ze poszukujemy pracownika do back office – konkretne do obslugi reklamacji zglosilo sie 90 kandydatow.

Ponad polowa z nich to ludzie, ktorzy zmieniaja prace raz na 2-3 miesiace.

Duza czesc to osoby, ktore skonczyly liceum pare lat temu… i nigdy nie pracowaly.

Trzecia to jeszcze inne przedziwne osoby … 

Wiekszosc ma w zyciorysie pelno bledow, zyciorysy sa nieladne, albo nie zawieraja istotnych informacji. 

Czwarta czesc zaprosilismy na pierwszy etap rozmowy kwalifikacyjnej.

Pani, ktora miala przyjsc na 9 … nie przyszla

Pan, ktory przyszedl o 10 byl tak strasznie arogancki, ze szefowa back officu sila woli powstrzymywala sie przed nieprzyjemnymi komentarzami.

Pan o 11 byl przemily, tak doskonaly na te pozycje, ze tajnymi kanalami sprawdzilismy dlaczego odchodzi z poprzedniego miejsca zamieszkania… okazalo sie, ze jest ciezko chory i wiekszosc czasu, jesli pracuje, pracuje z domu… a to niestety nic dla nas.

Pan o 13 powalil nas na kolana. Odrywalismy scenke. Dzwonilam do niego jako potencjalny klient z reklamacja, ze kupil jajko z niespodzianka, ale w srodku nie bylo niespodzianki… i chce pieniadze. Pan zdecydowal sie reklamacje rozwiazac tak, ze zadzwoni do producenta i zapyta sie co dalej a klienta zaprosi do nas do firmy. Jak sie to czyta to nie brzmi tak smiesznie jak zupelnie powazna rozmowa z panem, ktory wychodzac byl PRZEKONANY, ze go wezmiemy do pracy. 

Pani o 14 byla sympatyczna, niestety dla nas troche za droga, ale kto wie czy nie postanowi, ze woli dostac troszke mniej a pracowac z nami 🙂

Wniosek, chyba jednak nie jest tak malo pracy, tylko tak malo dobrych chetnych. Nie bardzo mamy z czego wybierac. Na szczescie jutro i w poniedzialek przyjda nowe zainteresowane osoby. 

A o Gdyni napisze jak mi przyjdzie wena 🙂 na razie trawie…

WIADOMOSCI Z FRONTU

Oswajam sie z ludzmi. Balansuje gdzies pomiedzy checia normalnie sie z nimi poznac i zaprzyjaznic a swiadomoscia, ze nie moge sie za bardzo ”spoufalac”, bo z niezrozumialych wzgledow ludzie potrzebuja, zeby szef byl jednak troche niedostepny.

Kazdego dnia mam wrazenie, ze na jakims froncie troche wygrywam a na innym przegrywam z kretesem. Przyklady? zmuszam ich do przygotowywania zapisow ze spotkan. Troche mysla, ze to dobry pomysl, troche im sie oczywiscie nie chce. A ja wiem i duzo razy sprawdzilam, ze jak sie cos napisze to potem duzo trudniej jest sie z tego wycofac. Wiec zmuszam, ale musze przypominac, zeby to robili. A ja nie znosze przypominac. Tak wiem, wiem, na tym wlasnie polega moja praca, zeby przypominac. Albo robia cos niedokladnie – a ja nie lubie niedokladnie. Tlumacze sobie, ze nie od razu Rzym zbudowano 🙂

Wygospodarowalam sobie wlasna przestrzen. W firmie wszyscy pracuja w open space. Chyba 3 gosci ma biura a reszta siedzi razem ze swoim teamem, nawet jesli ten zajmuje cale pietro. Podobnie jest w wypadku mojego szefa i mnie, oczywiscie. Ja wybralam sobie ladne miejsce w rogu (przeprosilam laske, ktora tam wczesniej siedziala, przyjela). Przestawilam sobie biurko tak, ze za plecami mam sciane, z lewej strony okno a z prawej… wielka, zolta kanape. Za nia bede jeszcze miala wielkiego fikusa. Niespodzianka co? Ta kanapa nalezy do IT, ale stala sobie taka samotna, bezprizorna, wiec poszlam do szefa IT czy bym jej sobie nie moga adoptowac. Najpierw nasyczal, ze nie. Potem… zastanowil sie i stwierdzil… a dobra 🙂 Po co mi ta kanapa? Ciagle z kims gadam. A to podpisuje 50 faktur i do 5 potzrebuje jakies wyjasnienia, a to status jakiegos dzialu, a to ktos cos potrzebuje. Nie znosze jak ktos musi obok mnie kleczec, zeby pogadac, lepiej ta kanapa. Nie wszystkie spotkania wymagaja poufnosci. Kanapa – wymarzone miejsce moich spotkan.  Do tego dzisiaj zrobili mi niespodzianke – za moimi plecami a na scianie obok kanapy zawisna 2 wielkie zdjecia teamu. Jedne z piatkowych zawodow a jedno zrobione dzisiaj.

Powoli, suniemy do przodu. Dobrze, ze o 15 wychodze. Oni moga odetchnac ode mnie a ja dzieki temu na razie jeszcze nie zyje tak bardzo praca 🙂