FRYGA PODROZUJE

Tworzymy z Panem Boskim supermala jednostke rodzinna a pomimo tego mamy absolutnie odrebne potrzeby. On chce sie przemieszczac ja najchetniej zamarlabym w miejscu. Ile razy juz pisalam, ze nie przepadam za czestymi podrozami?

W piatek o 16:07 przymknelam do Bratyslawy. Zmeczona i glodna. Cud, ze tak wczesnie, bo majac bardzo wielka potrzebe nie przemieszczania sie przybieglam na dworzec dokladnie 1 min przed planowanym odjazdem pociagu. Ciagnacy sie za mna ze zmeczenia jezor dotarl tak 3 min po. Metro popedzalam sila woli a na przesiadce kolka walizki ledwo co dotykaly posadzki, tylko wiatr pedzil szybciej niz ja! Na szczescie pociag odjechal z 10 min. opoznieniem. Mialam czas nabrac powietrza przed wpakowaniem sie do pelnej ludzi jaskini lwa.

A wiec dotarlam do domu w Bratyslawie ok. 16:12 a jakies 2h bylam juz przepakowana i wsadzona do auta celem udania sie na kolejna wycieczke. Tym razem do Banske Štiavnicy.  Pan Boski zarezerwowal miejsce w bardzo ladnym pensjonacie (w zasadzie poza jednym niewypalem wszystkie dotad odwiedzone byly bardzo ladne, polecam!).  Na obrazku: Pan Boski i pokoj:

Sobote spedzilismy na wycieczke na pobliska gore Sitno, na ogladaniu smokow oraz na poszukiwaniu knajpy w ktorej zechcieliby nam wydac jakies papu. Umyslilismy sobie, ze to bedzie pizzeria. Tak tak. Pizzeria Marina, bardzo ladnie opakowana, ze tak powiem, okazala sie byc speluna z pod ciemej gwiazdy (a to wyczyn, zeby Pan Boski uwazal, ze cos jest zbyt wielka speluna, zeby tam jesc). Druga byla bardzo fajna, stol byl co prawda brudny, co tam, ladnie pachnialo. Siedlismy. Centralnie, zaznacze.  Siedzimy 3 min., 5 min., 10 min. Kelnerka przeszla obok nas juz z 3 razy. Wiec za 4 czy 5 Pan Boski cicho zapipal, ze tam siedzimy. Powiedziala, ze zaraz przyjdzie. Minelo kolejnych pare minut. Wyszla inna kelnerka i niesie menu. Minela nas, podeszla do jakichs ludzi. A ci zaczeli sie drzec, ze 20 min temu zamowili kawe i wiecej nie chca i dlaczego baba przychodzi do nich z menu. Kelnerka odeszla w potem nie przyszla kolejnych 10 min, wiec sie Pan Boski wsciekl i poszlismy szukac dalej. Zamiast pizzy bylo rizotto. Calkiem dobre 🙂

smok:

Smok z pogromca (Pan byl superwazny i ultranerwowy. Ja bym chyba tez byla… prowadzac smoka? to szalenie odpowiedzialne zadanie! 😉 :

Wieczorem bylismy w starej sztolni. Oto my ( w sensie Pan Boski, ja robie zdjecie). W drodze do sztolni Bartolomej.

Na dzisiejszy poranek mialam sobie wybrac, albo pojdziemy na pobliska kalwarie, albo do muzeum walki z Turkami w Nowym Zamku. Wybralam, ze nie chce isc nigdzie. Wiec musialam isc do obu :)) … czytaj jak zwykle.

Pan Boski w drodze (ten pierwszy, jeszcze plaski kawalek) na Kalwarie…

sama Kalwaria jest bardzo zniszczona, dlatego takie zdjecie wymigujace sie od odpowiedzialnosci…

Ok. 15:08  szczesliwie wrocimysmy do domu. Dlaczego tak wczesnie? uff musimy zarezerwowac auto i hotel przed piatkowa wyprawa.

Leave a comment