Przygotowywuje mistery shopping i rozmawiam z kolezanka.
Ona jak zwykle skowronek – szalona, szczesliwa do bolu (ma 2 biegi: szczesliwa do bolu i nieszczesliwa do bolu) a ja tlucze jej do glowy te dziwne madrosci jak to powinna byc przezorna i myslec o przyszlosci.
Znamy sie tak 31 lat z hakiem. Zawsze byla nierozsadna, kochana, szalona, ciekawa i szczesliwa lub nieszczesliwa. Przynajmniej polowe tego czasu bezskutecznie przekonuje ja zeby sprobowala zapobiegac problemom a nie jakos je przezywac. Mam wrazenie, ze jak nie powiem to potem bede sie smazyc w ogniu, bo spodziwalam sie a nie staralam sie. Ale glupota.
Przegladam w glowie wszystkie pary, ktore znam (lacznie z ta w ktorej gram najwazniejsza drugoplanowa role:)) i w zasadzie wszystkie sa w pewnym sensie absurdalne. Czasem mam wrazenie, ze nie potrafie obronic siebie przed soba, to co sie pcham na aniola stroza?? Ma skrzydla, niech koza lata.