Taka na pozor smieszna sytuacje. Pan Boski przyblizyl sie do mnie, skradajac sie za plecami i zaczal manipulowac nozyczkami przy mojej glowie. zaczelam krzyczec a jemu sie to wydawalo przezabawne. Wiec go ugryzlam w reke. Bardzo mocno. I juz mu sie to nie wydawalo tak zabawne. Ja zaczelam sie czuc bezpieczniej.
Pan Boski zaczal sie wsciekac, ze to nie jest normalne, zeby tak zareagowac na zart, ze obetnie mi ucho. Ojczym zaczal mu tlumaczyc, ze ja tak mam od dziecinstwa, jak ktos chce dotknac moich wlosow. Pana Boskiego nie interesuja moje traumatyczne przezycia z dziecinstwa i obraza.
Prosze bardzo. Ostatnio Polaquita pytala sie czego sie boimy? Ja sie boje o wlosy. Moge z duma powiedziec, ze moja obsesja w ciagu ostatniego roku zmniejszyla sie o 90%. Zawdzieczam to Czarownicy o ktorej kiedys pisalam.
Ostatni atak paniki mialam prawie rok temu, dokladnie 4 lisopada jak ponoc swietna fryzjerka ze wsi mojej Siostry wykazala inwencje tworcza i zamiast prosto jak zwykle wycieniowala mi wlosy do dwoch warstw.
Najpierw jakies 20 minut lezalam na ziemi przed domem Siostry, myslalam, ze umre. Potem ryczalam jak opetana nastepnych kilka dni. Poklocilam sie z Siostra do krwi. Zupelnie bez sensu i dla niej nie do konca zrozumiale. Bo niby co? 15 cm wlosow moze kogos doprowadzic do szalenstwa? mnie moglo.
Kolejnych kilka tygodni nie moglam sie na siebie patrzec w lusterku. Znowu nauczylam sie patrzec tylko tak, zeby widziec, ze nie jestem brudna od pasty na przyklad, ale nie widziec jak wygladam. Potem pomogly mi wizyty u Czarownicy, albo pomoglam sama sobie nie wiem. Stopniowo moja obsesja zaczela sie zmiejszac. Kolezanka z pracy zaprowadzila mnie do swojej kolezanki-fryzjerki, ktorej wczesniej wytumaczyla jak bardzo sie boje. Bylam tam 3 razy. Za kolejne dwie nie bede miala 2 warstw wlosow, ale jedna. I chodze juz do fryzjerki sama. Dla mnie to mistrzostwo swiata. Przejmuje sie wlosami, ale mysl o nich juz mnie nie paralizuje. Tak, moglabym Boskiemu wydrapac oczy gdyby mi rzeczywiscie zrobil cos z wlosami. Rok temu moglabym skoczyc z okna. Mysle, ze to wielka pozytywna zmiana.
Jak mi sie "to" stalo?
Jako dziecko mialam wlosy do pasa. Bylam marudna i nikomu nie chcialo sie ich rozczesywac. Wiec mnie przekonali. Zwlaszcza ten Ojczym, ktory tlumaczyl Boskiemu, ze "mam tak z wlosami od zawsze", ze jak mi je troche skroca to bede sie mogla czesac sama.
Mialam 6 lat. Nie rozumialam konsekwencji swoich dzialan. Nie obcieli mi wlosow za ramiona jak myslalam ale tak, ze ledwo dotykaly ramion. Pamietam ten dzien jak egzekucje. Biale male krzeselko i ich opowiesci jaka bede dorosla i samodzielna. A potem stalo sie. I wszystko bylo inaczej. w nocy wylam patrzac sie na kwiecista tapete w pokoju Siostry. Siostra mnie uspakajala ale wlosow zupelnie serio nie dalo sie "dolepic".
Potem troche odrosly. W drugiej klasie pedalowy przynioslam ze szkoly kartke z napisem "corce trzeba wyczyscic wlosy". Pamietam jak wahalam czy pokazac im te kartke? Cholernie sie balam. To sie nie miescilo w mojej glowie nie pokazac czegos co nauczyciele kazali pokazac. Ale balam sie, ze beda wscielki albo "cos mi zrobia". Nigdy mnie nikt nie bil. Gralismy w cicho albo podobne kary. Balam sie. Ale pomyslalam, ze docenia jesli jednak ja pokaze. Pokazalam. Blad. Gdyby nie… moglabym chociaz czuc sie winna.
"Rodzice" stwierdzili, ze latwiej bedzie wybierac gnidy jak wlosy beda krotkie. Tym razem sie bronilam. Obcieli mi wlosy jak od garnka. za kare. Nad uszami i po linii glowy. Ucieklam im do duzego pokoju, przeszlam na druga strone barierek balkonu i powiedzialam, ze skocze. wiedzialam, ze nie skocze ale bawila mnie mysl, ze sie boja. Ja sie nie balam. Tylko bylam ciekawa co sie jeszcze zdarzy w moim zyciu. Ojczym – moj oprawca nie wie jaka krzywde mi zrobil. Wierze, ze nigdy nie zdawal sobie z tego sprawy. Z pewnoscia nie zrobil tego specjalnie. Ale zrobil.
Na komunie chcieli mi zrobic loki, ale zmylam je woda. Nie chcialam byc tak "piekna". Ja juz nie moglam byc piekna. Potem Siostra miala taka fajna "mlodziezowa" fryzure. To bylo w mojej 3 klasie. Troche chcialam byc taka ladna jak ona. Potem juz nie, ale Siostra przekonala mnie, zebym po religii jednak poszla z nia wieczorem do fryzjera. Poszlam. Mnie pani nie wymodelowala wlosow jak jej. Wygladalam jak zmokla kura nie tak ladnie jak Siostra. wylam. Dlaczego nie powiedzieli wczesniej, ze mnie nie mozna uczesac tak ladnie? dlaczego nie moge nikomu ufac?
Przyszlysmy do domu, odwrocilam sie w lewa strone, do lustra. Pamietam ten moment powolnego odbrotu. Obrocilam sie w strone lustra i nie zobaczylam twarzy. Bylam cala ja, ale bez twarzy.
Tego dnia przestalam widziec swoja twarz w lustrze. Nie widzialam jej do ubieglego roku. Zobaczylam w zasadzie dzieki czarownicy. U ktorej wylam opowiadajac o wlosach. Dostalam spazmow mowiac o wlosach.
Ale pomoglo. Powoli pomaga. Widze sie w lustrze, nie zawsze, nie codziennie, ale widze. I wcale nie jestem taka odrazajaca i nieciekawa jak cale zycie myslalam. Na zdjeciach zaczynam widziec, ze nie mam tak malo wlosow jak myslalam cale zycie. Okazalo sie, ze nawet nie wypadaja tak tragicznie. I fryzjerka tez mnie nie zabija. Moge nawet wejsc tam sama. Jeszcze rok temu dostawalam zawalu na sama mysl.
Nie wiem dlaczego zareagowalam dzisiaj tak silnie. Pan Boski nie rozumie. Ja uwazam, ze wiedziac to wszystko, powinien wiedziec, ze nie moze mnie straszyc. Ale rozumiem, ze nie potrafi sobie wyobrazic jak silne sa emocje, ktore to we mnie wywoluje. Slyszec o czyms a czuc to 2 rozne rzeczy.
Przepraszam, ze tym razem ten wpis jest tak otwarty i zimny. Ale musialam to w koncu napisac.
Czasem czlowiek nie wie jaki strach ukrywa sie w glowie tego drugiego.
Wierze, ze sukcesy w walce z tym problemem pomoga mi uwierzyc w siebie. Choc do tego jeszcze daleko. Ale walcze.