Tadam. Oficialne oglaszam, ze Gosia w wieku 10 miesiecy stala sie buntujacym dwulatkiem.
Padam ze zmeczenia. Nie fizycznego, bo spi duzo lepiej, ale psychicznego.
Caly dzien, nieustannie, 1000 razy na godzine wstaje. Wstaje przy wszystkim. Przy nodze od stolu, z tylu moich nog jak gotuje, przy kaloryferze, przy ksiazce na podlodze, przy szafie, przy bucie, przy fotelu, przy ubikacji przy WSZYSTKIM i ciagle.
Wstawanie jest ok. Jak jej sie znudzi, to siada na pupe. Ale to jej za malo. Ona chce przy tych rzeczach chodzic, albo choc wisiec na zebach. Ale do tego chce trzymac w reku misia a w buzi lyzeczke a najlepiej opierac sie tylko o brzuch a druga reka gestykulowac.
Ciagle sie wywala. Najlepsze jest to, ze nie wywala sie przy tym chodzeniu, ale na przyklad przy raczkowaniu! a raczkuje doskonale. Ale jak jest zmeczona to sie wywala. W sobote zdarla sobie skorke z kawaleczka buzi (co widac na zalaczonym obrazku). Dzisiaj, spadla z 2 cm!!! i rozbila sobie gorne dziaslo dolnymi zebami. Przy raczkowaniu! na moich oczach!
Ja nie wiem jak ja mam ochronic. No nie wiem. Szklany stolik wywalilam na korytarz, bo juz z 10 razy ledwo ledwo urwala sobie pol glowy.
A do tego u kogokolwiek innego niz ja chce byc tak z pol minuty a potem ucieka i wiesza sie na moich spodniach. Nawet jak Boski chce sie nia zajmowac to robi takie cyrki, ze musze ja wziac ja bo by sie rozpadla.
Zadrzylo sie jej pozygac sie ze zlosci. A co. Albo potrafi sie rzucic na podloge, zeby pokazac jaka TRAGEDIA ja spotkala, ze na przyklad nie pozwole jej bawic sie Vigantolem (witamita D w plynie).
Ja wiem, ze to ma po mamusi. Tak, ja bylam koszmarnym dzieckiem. Upartym jak tur. To mi sie turatko urodzilo.
Zaczynam lubic spacery, bo z wozka mi przynajmniej nie moze uciec. A w domu, obracam sie a po sekundzie jej NIE MA.
Ostatnio sie jej przebily 3 zeby jednoczesnie. Kazdy innego dnia i wychodzi swoim tempem, co pewnie nie dodaje jej humoru. Kolejny zab na horyzoncie (juz go widac, jeszcze sie nie przebil). Ma troche goraczke. Nie za bardzo chce jesc. Chlebek – zje zawsze, jarzynke – co drugi dzien na zmiane z owocami.
Gdybym tak miala pomieszczenie wymoszczone poduszkami to bym ja tam zamykala zeby sie bawila sama. Ale nie mam, wiec sie boje nieustannie zeby sobie czegos powaznego nie zrobila z okiem, zebami, rekami, glowami, nogami, brzuchami. Kule. Ten maly czlowiek czasem jest niesamowicie ostrozny, potrafi wyc jak sie przestraszy, ale czasem zero instynktu samozachowawczego.A ja nie wiem kiedy jest wariant A a kiedy B!???!!!
Wiec ja ograniczam. Nie pozwalam jej wydlubac sobie oka widelcem, porazic pradem, zjesc proszku do prania. Wtedy mnie nienawidzi. Napina sie w luk i drze jak opetana. Uspokoic da sie ja tylko czytaniem, albo noszeniem. No to czytam. Coraz wiecej wierszykow znam na pamiec. W repertuarze mam Tuwima, CHotomska, Kerna, Fredry, Brzechwe, itd… ona przeklada strone a ja mowie dalej. Ale czasem siedzi nieruchomo i slucha.
Ale spi lepiej. Do niedawna pomiedzy 22 a 24 budzila sie co 20 min na cyca. teraz zamiast cyca spiewam jej kolysanki i zaczela sie budzic mniej. Teraz na przyklad spi juz godzine. A dzis w nocy, pierwszy raz w zyciu!!!! spala 7h w kawalku a potem jeszcze 2h po nakarmieniu. Boski zaspal do pracy:))
Jestem strasznie zmeczona. Niech juz zacznie gadac to choc powie jak jej moge pomoc.