DOBRZE MIEC W DOMU FENIXA

Wczoraj wieczorem Mloda usnela bez problemu. Nawet wczesnie, wiec wstalam i poszlam spac dopiero o 23. Jak zwykle razem z nia. Po kilku minutach uslyszalam, ze jakos dziwnie oddycha. Po nastepnych kilkunastu sekundach trzymalam ja z glowa nad kiblem a ona zygala jak kot. Ten proceder powtarzal sie jeszcze z 10 razy. Po jakims czasie wymyslismy pomysl racjonalizatorski w postaci miski kolo lozka, zebym nie musiala lecec do kibla z 17kg, bo te stawaly sie jakos coraz bardziej ciezkie. Wiec miska a potem przyjmowal ja Boski i niosl do kibla a ja mylam miske.

System zawsze ten sam. Usnela. Spala. Nagle jeden oddech, dwa oddechy inne a po czwartym juz wisialysmy nad miska, potem mnie opadaly rece a Boski ja trzymal nad kiblem.

przyszlo rano.

Mloda jeszcze raz zygnela. Boski odszedl do pracy, my zostalysmy w domu.

Tadaaam o godzinie 9 rano Mloda juz wygladala na calkiem zdrowa. A teraz moze jeszcze nie za bardzo je, ale innych oznak choroby nie widzimy.

Jak fajnie miec w domu (szczepionego na rotawirusy) Fenixa.

Leave a comment