WIERSZYK DLA MAMY


Myslalam, plakalam, zloscilam sie. Jestem na Mame zla, ze tak o! umarla sobie, nieomal ze dnia na dzien. Miala byc. Nic wiecej. Zebym mogla przyjechac i spac na podlodze, jesc zur i pic z nia herbate. I zeby mnie nie sluchala, jak zwykle.

Ale umarla.

Wierszyk dla Mamy

Umrzeć – tego się nie robi kotu.
Bo co ma począć kot
w pustym mieszkaniu.
Wdrapywać się na ściany.
Ocierać między meblami.
Nic niby tu nie zmienione,
a jednak pozamieniane.
Niby nie przesunięte,
a jednak porozsuwane.
I wieczorami lampa już nie świeci.

Słychać kroki na schodach,
ale to nie te.
Ręka, co kładzie rybę na talerzyk,
także nie ta, co kładła.

Coś sie tu nie zaczyna
w swojej zwykłej porze.
Coś się tu nie odbywa
jak powinno.
Ktoś tutaj był i był,
a potem nagle zniknął
i uporczywie go nie ma.

Do wszystkich szaf sie zajrzało.
Przez półki przebiegło.
Wcisnęło się pod dywan i sprawdziło.
Nawet złamało zakaz
i rozrzuciło papiery.
Co więcej jest do zrobienia.
Spać i czekać.

Niech no on tylko wróci,
niech no się pokaże.
Już on się dowie,
że tak z kotem nie można.
Będzie się szło w jego stronę
jakby się wcale nie chciało,
pomalutku,
na bardzo obrażonych łapach.
O żadnych skoków pisków na początek.

/Kot w pustym mieszkaniu, Wisława Szymborska/

24 CZERWCA, SOBOTA

AW miala swietne
wesele. Nie bylam, ale widzialam. Jeden z nielicznych filmow z wesel, na ktorym nie chcialo mi sie spac. Bardzo
ladnie bylo.

Najpiekniejszy
dzien w zyciu AW, jeden z najwazniejszych w moim zyciu.

Dla mnie to
“sobota”. Dzien w ktorym zrozumialam jak bardzo chora jest Mama, choc jeszcze nie,
ze umiera. Przegralam zaklad i rano przygotowywalam sie do pieczenia pierogow dla
Siostry. Wtedy Siostra zadzwonila i kazala smigac do szpitala bo cos sie dzieje.
Obie nie wiedzialysmy co. Byly urodziny Niedzwiadka i cala rodzina wybierala
sie do Siostry na wies. Ja mialam zostac z Mama. Tak normalnie, jak dotad.
Siedziec z nia i gadac, ogladac telewizje.

W szpitalu,
zamin weszlam do pokoju Mamy, zatrzymala mnie pielegniarka – Ewelina. Spytala,
czy nie wolalabym sie przebrac, ubrac rekawiczki. Powiedziala, ze nie jest
dobrze.

Serce
zrobilo sie malutkie i wskoczylo do gardla. Przeszlam drzwi. Nie wiem jak, ale
przeszlam. Juz w rekawiczkach, z usmiechem. Mama obudzila sie na chwile i tez
sie usmiechnela. Wiedzialam, ze zaczela czuc sie bezpieczna. Nieomal caly dzien
spedzilam tylko z Nia. Podnioslam Mame chyba tysiac razy. Nie wiem jak
wepchnelam jej te wszystkie tabletki, wypila 2 litry wody. Ba, nawet zjadla
pare lyzek rozmoczonego sucharka.

Pamietam
kazda minute. Pamietam zachod slonca. Pamietam, ze po poludniu czula sie
lepiej. Nawet wybralysmy sie na “wycieczke”. Ostatnie kroki w zyciu Mama
przeszla ze mna. Boze, jak ja sie cieszylam. Pielegniarki bily brawo.
Zmartwychwstala!

Tego dnia
moglam Mamie pomoc. Wiedzialam, ze mi bezgranicznie ufa. Nie tylko mnie, ufala Siostrze, Tacie.
Ale wtedy bylam tylko ja. Ten dzien byl niezmiernie dlugi. Niezmiernie wazny.
Moglabym go opisac godzina po godzinie. Ale to nie sa opowiesci, ktore chce sie
czytac, o umieraniu nikt nie chce wiedziec. Tylko, ze tego dnia… nie
wiedzialam, ze to juz umieranie. To byl bardzo piekny dzien i bardzo Ja tego
dnia kochalam. Bardzo. Wtedy mnie akceptowala, choc nie zawsze tak bylo.

Po
smierci Mamy, kolezanka napisala: “myslalam o tym duzo i wszystko przemyslalam.
Jestem przygotowana pomagac rodzicom do ostatniej chwili. Smierc to metafizyka.”

Co jej moge
odpowiedziec? Wiem, ze wytrawalabym z przyjacielem do jego ostatniej chwili. Ale nie jestem i nie bede na to przygotowana.
Smierc to fizjologia. Metafizyka sprawia, ze smierc nie ma znaczenia.

DOM

Co to
znaczy? Ludzie…miejsca…wspomnienia… marzenia… nadzieje? Tata chyba na powaznie
chce sprzedac mieszkanie. Teoretycznie wiem, ze to dobrze, bo jest wielkie i jego
utrzymanie kosztuje zbyt wiele. Sama jezdze tam raz na dwa miesiace i nie moge
powiedziec, zebym tam w jakikolwiek sposob mieszkala. Ale tam jest moj dom. W
srodku cala sie buntuje przeciwko tej decyzji. Boje sie zmian, boje sie, ze
caly dom zostanie tylko w mojej glowie. Nie ma juz Dziadkow, nie ma Mamy. Nie
bedzie i domu. Z moim zabalaganionym pokojem, ze spaniem na podlodze, obowiazkowym
spaniem w duzym pod choinka w czasie Swiat. Milionem srebrnych garnkow i tacek
Mamy w kuchni (ktore od zawsze doprowadzaly mnie do szalenstwa:). Sypialnia w
ktorej mozna sie rozwalic jak basza i milionem moich szkolnych zeszytow w
pokoju Siostry (tak wiem, musze je przeprowadzic do siebie).

Nie chce
zeby go sprzedawal. Jeszcze nie teraz. Za szybko. Jeszcze bym chciala miec
jakis punkt odniesienia. Jeszcze chwile zanim gdzies bede u siebie.

Mowi, ze za
duzo tam wspomnien. Za duzo? Za malo? Nie powiem mu tego, ale dziwnie sie czuje
z tym, ze tak chce uciec do nowego zycia. Jestem samolubna, ja wiem. Pies
ogrodnika: sama nie chce, komus nie dam. Ale boje sie, boje sie bardzo zycia
bez domu. Bez swojego miejsca. W wynajetym, w pozyczonym, u rodziny, ale nie u
siebie. Siotra juz rodzine, dom, swoje miejsce ma. Ja nie. Czesciowo ze wzgledu
na ten dom i poplatane mysli. Zawsze mialam dalej i blizej do Mamy niz Siostra.
Takie dziwne.

Siostra
pewnie bedzie na mnie zla za ten sposob myslenia, jak na wszystko ostatnimi
czasy. Tym bardziej mi za tym kawalkiem podlogi, gdzies pomiedzy lozkiem a
komputerem teskno.

Oj dziwne
to wszystko bylo, poplatane. I ja jestem poplatana i przestraszona. Wiem, ze
zapomne, ze i tak zyje daleko. Ale jak domu nie bedzie, bede juz zyla zupelnie
daleko i bez specjalnych powodow by wracac, nie – jezdzic, nie wracac, inaczej niz myslami.

SMIERC

Ciagle
jeszcze ktos sie pyta a ja odpowiadam. Pytaja sie ludzie przerozni o smierc
Mamy. Mowia: – jak to? Przeciez kilka dni temu mowilas, ze wszystko jest ok. Co
sie stalo? Wiec mowie, ze nagle zachorowala jakby bardziej. Ale dlaczego? Nie
wiem. I tak szybko umarla?! Umarla.

I zaczynam
opowiadac. Opowiadam ostatnie dni zycia mamy od czwartku do wtorku.

Nie opisuje
anatomicznych szczegolow. Nie placze, nie targam wlosow z glowy. Zimna relacja.
Mowie jak bylo bez dokladnych opisow bo te bola i mnie.

Ale i tak
malo kto wytrzymuje. Nagle musza juz konczyc, maja duzo pracy, wlasciwie to
czegos pilnie szukaja. OK. Ja nie musze o tym mowic. Tylko po co sie pytaja.

Zdalam
sobie z tego sprawe po kilku takich krotkich opowiesciach.

Nie
dokonczonych, bo czuje ze rozmowca chce uciec.

Nie
pytajcie jesli nie chcecie slyszec. Albo powiedzcie, "wiesz to jest straszna
historia nie mam wewnetrznej sily zeby tego sluchac". Tylko nie zostawiajcie mnie
znowu przy lozku mamy, tym razem samej i bez wyjasnienia.

brak slow


Teraz juz tylko nauczyc sie zyc w swiecie bez Mamy, bez jej usmiechnietych oczu z kapka dowcipnej zlosciwosci. Bez wielu wad, ale kto ich nie ma. Bez zalet.

Te pare ostatnich dni bylo chyba najwazniejsze w moim zyciu. Na pewno w kwestii relacji z Mama. Chwile spedzone tylko z nia, w bialym, szpitalnym pokoju na zawsze zostana w mojej glowie.

Nie napisze jak umierala. Nie bylo to latwe. Wiedziala ze nie jest sama. Byla Siostra. Prawie caly czas Tata. Jej Brat. Bylam ja.

Zanim sie to stalo mialam szczescie jej pomagac. W najintymniejszy sposob. Byc cala dla niej. Ona byla wszystkim dla mnie. Nie, nie cale zycie. Te pare dni. Wiem, ze wybaczyla mi moje bledy. Wiem jak bardzo mi ufala, o czym nigdy nie wiedzialam. W koncu pomimo miliona historycznych przeszkod pozwolila mi nauczyc sie kochac ja bezgranicznie.

Bardzo Ci Mamo za to zaufanie dziekuje.

Mama umarla wczoraj. Mama zyje bardziej niz zawsze. W koncu ja zrozumialam a ona zrozumiala mnie. Mialam szczescie.

MODLCIE SIE


Modlcie sie prosze o to zeby mama przezyla ten kryzys. Jeszcze w czwartek wszystko bylo ok. Dzis jest TRAGINCZNIE.
Nie wiem czy moze byc jeszze gorzej, bo wiem, ze duzo gorzej juz nie.
Musze chwile popracowac i do szpitala.
Modlcie sie, prosze

“GDYBY” NIE BEDZIE

Ogladam, czytam i coraz bardziej sie boje. Tak, jestem samolubna. Boje sie, co by sie stalo "gdyby". Na szczescie jest we mnie zaskakujaco duzo wiary w to, ze "gdyby" nie bedzie mialo miejsca. To znaczy, owszem, bedzie, ale nie tym razem i jeszcze dlugo nie.
Oby. Zebym raz w zyciu sie nie mylila!

Jeszcze jakies 3 wyklady z "Valoracion" i moge isc spac.

EGZAMIN

Mam już ustalone wszystkie terminy. Nikt nie powiedział
nawet słowa, zero pytań, wątpliwości, każdy ma czas wtedy kiedy czas mam ja. Nawet
Lola zapomni o zasadach. Ta Lola,
której nie lubię od samego początku. Jak wszyscy powiedziała: są zasady, w
takim razie zróbmy to inaczej.

Trzymajcie kciuki, to będzie magiel. „Krótki szpil” jak
mówi mój ulubiony Kolega. Ale one nie mają znaczenia.

Tak naprawdę do zdania jest tylko jeden egzamin. Wymieniłabym
go na sto uniwersyteckich.

Na ten,
niestety, nie mogę się umówić. Nie mam prawa głosu. Nie mam nawet prawa zdawać.