Klotnia z Boskim numer 102938.
Jak zwykle prawda lezy po srodku. Moglabym sie poskarzyc, ale nie ma sensu, skoro wiem, ze do klotni jest potrzebnych dwoje a ja nie pozwalam sobie skakac po glowie.
Smuci mnie to, bo sie klocimy przed Gosia. Wiem, ze tak nie powinno byc, ale nie potrafie sluchac tych bzdetow i nie odpowiedziec. Sadze, ze on podobnie.
Tak, mysle, ze ja mam racje. Ale on pewnie mysli tak samo.
Gosia usnela, Boski niewiadomo gdzie a ja siedze i pisze. Dobrze, ze go nie ma, bo ciagle jestem wkurwiona to pewnie bylby etap n+1.
Boski zrobil sobie tabelke w excelu gdzie ma zamiar zapisywac czy byl z nami czy sam i czy dzien byl fajny czy beznadziejny.
Moze nam rzeczywiscie byloby lepiej osobno?
W kazdym razie postanowilam, ze nie chce jechac do Londynu, nawet gdyby cudem znalazl prace wlasnie tam (on tez by chcial uciec z Blavy).
Musze troche myslec o sobie. Powinnam za jakis czas wrocic do pracy, chocby na kawalek etatu i byc niezalezna.
W Pradze mam jeszcze znajomych (jeszcze bo po roku wiezi zaczynaja sie rozluzniac, takie zycie). Lubie tam mieszkac i wszystko jest pod reka. Blava to fajne miasteczko, ale nie moje, nie ma sensu spedzac zycia w miejscu za ktorym sie nie przepada. Nawet dla kasy.
Przyjechalismy tutaj, bo dla Boskiego oznaczalo to znaczny awans. Dla mnie rezygnacje z pracy. Po paru miesiacach przyszedl kryzys, Boski sie przestraszyl i kazal mi szukac pracy. Znajazlam w Pradze. W wyniku roznych zbiegow okolicznosci (z ktorych niekoniecznie bylam zachwycona, bo mialam fajnego szefa), awansowalam i chwile pozniej… musialam odejsc z pracy ze wzgledu na Gosie. Teraz nie moge wrocic, bo jestesmy z Gosia w Pradze.
Tak Boski ma racje, zarabiam mniej. Ale na prawde sporo. Spokojnie moglibysmy zyc za moja pensje gdyby byla tylko jedna, bez koniecznosci ograniczania wydatkow. Moim zdaniem kasa to nie argument.
Uwielbiam Gosie. Jasne, ze mi z nia dobrze w domu, a praca nie bawi mnie znowu tak bardzo zebym chciala zrezgnowac z full time opieki nad mala. Ale troche sie boje. Jesli rzeczywiscie kiedys sie rozejdziemy, on sie otrzepie i pojdzie dalej. Ja tak samo, tylko bedzie bardziej bolalo. Z drugiej strony mysliec o minimalizowaniu strat, tak na wszelki wypadek? troche podle?
Boski ma taka ciotke ktora ponoc jak pojawila sie mozliwosc rozwodu to zaraz podkulila ogon i znowu zakochala sie w wujku. No. Lubie ta ciotke i wujka tez. Nie wiem jednak czy jestem tym typem, ktory podkuli ogon i pojdzie za panem i wladca, na co liczy Boski.
————
Juz sie mialam zaczac nad soba rozczulac, ale wstala Goska. Jakos to bedzie. Zawsze jakos jest. Trzeba przeczekac a potem bedzie lepiej.