Gdyby ktos wymienil Gosie na pare spokojniejszych blizniakow to chyba nie byloby widac roznicy. Tozto diabel wcielony. Ona jest wszedzie, chce wszystko i ma tysiac pomyslow jak osiadnac aktualnie upragniony cel.
Kolezanka, ktora zajmowala sie Gosia pare godzin dziennie w ciagu ostatniego tygodnia jest powalona jej zdolnosciami manualnymi wykorzystywanymi na przyklad w celu wyciagania kart z waskich przegrodek portfela. Potrafi sie obrazic jesli zrobi sie cos nie po jej mysli, a jak cos bardzo chce to mala buzia jest w stanie powiedziec zaskakujaco duzo slowek.
Dzisiaj po poludniu pokazywala mi, ze drzewo tanczy. Stalysmy pod kwitnacym kasztanem a ona obracala sie dookola wlasnej osi z podniesionymi rekami wymachujac dlonmi i rytmicznie uginajac kolanka. Cala droge do domu jak tylko poprosilam zeby mi pokazala co robi drzewo to znowu zaczynala tanczyc.
Sielanka.
No, niekoniecznie…
Wystaczy pare minut a mieszkanie wyglada tak:
Sprzatam oczywisice z 2-3 razy na dzien, ale i tak za chwile zaczyna sie bawic wszystkim jednoczesnie. Biega przy tym, pokazuje rozne rzeczy. Fajnie jest.
Jak juz pisalam sporo czasu w tym miesiacu spedzala z kolezanka i jej malym synkiem. Poza codziennym wrzaskiem jak wychodzilam zwykle miala conajmniej sredni (lub lepszy) humor i nie bylo wielkiej tragedii, ale tez… nie jadla juz supelnie nic poza chrupkami kukurydzianymi i ze spaniem czekala az wroce (wiec ostatnie 30 min byla juz ciezko marudna) i sporo sie wieszala na kolezance.
Obydwoje (Gosia i dziecko kolezanki) zdali na medal egzamin z pozyczonego brata/siostry. Poprali sie tylko raz o drewniane pexeso. Zwykle zyli obok siebie bez wiekszych problemow. Jesli bralam na kolana malego, Gosia … o dziwo nie zazdroscila ale sie przytulala … do niego. Jak plakal byla smutno-zainteresowana. A wode musieli koniecznie pic z 1 butelki.
Na spacery wyruszali wozkiem dla blizniakow (kolezanka pozyczyla od kuzynki). Nie bylam przy tym, ale opowiadala, ze zwykle Maly siedzial spokojnie (i stopniowo usypial) a Goska opowiadala mu jakies wazne rzeczy strasznie przy tym gestykulujac. Wygladali tak (Maly jest 4 miesiace mlodszy, znaczaco nizszy, ale wazy tyle samo:)
Wniosek z eksperymentu jest taki, ze Gosia by przezyla gdybym poszla do pracy na przyklad na 1/2 etatu, ale nie bylaby zachwycona. Wiec sie zastanowie, jakby co to i tak dopiero po wakacjach.
Czas w Pradze staralam sie wykorzystac maksymalnie. Byly jazdy, odwiedziny w pracy i u znajomych i rozne drobne wycieczki. Zrobilam mniej niz mialam nadzieje zrobic, ale z tym sie liczylam wiec git.
Jutro przyjezdza Boski, ciekawa jestem czy bedzie strzelal fochy po wojnie z ubieglego weekendu. Bedzie dobrze. Dobranoc.