Pierwszy wieczor po naszej 1,5 miesiecznej nieobecnosci Boski spedza na hokeju. Mial szczescie Czesi wygrali z Niemcami 5:2. Zaproszenie dostal jakos tak dzisiaj w polowie dnia i nawet sam stwierdzil, ze to przegiecie i ze zostanie w domu. Ale ja to mietka jestem, mistrzostwa to mistrzostwa, nie bede mu stala na drodze do szczescia, powiedzialam, ze ma isc.
Sam od siebie uciekl 30 min wczesniej z pracy i nawet nie marudzil, ze balagan (przyszedl wczesniej niz mial, wiec nie zdarzylysmy posprzatac). Fajnie, ze mial frajde.
___
z innej beczki. Po drodze do pracy Boskiego jest spory warzywniak. Probowalam tam dzisiaj wejsc z Goska i weszlam bym pewnie, ale pani sklepowa od lady zakrzyknela, ze z wozkiem tam nie wjade, bo skrzynka stoi w drzwiach. Hmmm wozek mam taki leciutki, malutki weszla bym sie, ale pani KATEGORYCZNIE kilka razy powtarzala, ze nie wjade. Jak nie, to nie glupia babo.
Welcome back to Bratislava!