Przychodzi Boski ze spaceru z Gosia.
Gosia totalnie zamarznieta – nogi lodowe az czerwone, dlonie tak samo. Wody wypila z 2 ml. Dodam, ze caly dzien “tylko pije” bo ma problemy z brzuszkiem (ja juz je mam za soba) i w nocy kilka razy wymiotowala.
I mowi:
Boski: – ale tu burdel! nie bylo nas 2,5 h a ty zrobilas taki burdel
/… tak…. burdel, wstawilam pralke, powkladalam naczynia do zmywarki, bylam w sklepie, zrobilam ryz dla Gosi, no i projekcik, ktory byl powodem ich spaceru/
ja: – jejda, czemu ona taka zimna? oszalales, przeciez ona jest chora, to czemu ja tak mrozisz, przeciez miales w wozku rajtuzki i kurtke i swetr i cieplejsze spodnie?
– ty sie ciagle czepiasz, nie mozesz docenic, ze sie nia zajmuje. Tylko burdel robisz.
itd. itd
Zonk. Dzisiaj nie mamy dobrego dnia.