Boski ma bardzo dobra prace. Zajmuje sie tym na czym sie zna i co lubi. Dobrze mu placa. Miodzio, prawda?
Otoz niestety nie. Atmosfera jaka panuje w pracy Boskiego jest tak straszna, ze nie ma tygodnia kiedy bysmy sie nie zastanawiali czy nie lepiej byloby rzucic to wszystko w pizdu i poszukac gdzies indziej.
W takie dni mowimy o Australii. Ze mamy oszczednosci (zbieramy na wieksze mieszkanie), ze w sumie moglibysmy nie pracowac i zyc bez wiekszych stresow przynajmniej jakas dluzsza chwile, ze moze warto zrobic cos szalonego. Ze nic sie przeciez nie stanie jak zmieni prace i bedzie zarabial duzo mniej, bo przeciez ja moge wrocic do pracy i bedzie dobrze.
Bardzo mi go zal, bo wiem, ze jest cholernie dobry w tym co robi a to co sie dzieje w jego firmie to juz zakrawa na mobbing.
Biedny Boski.
W sumie zawsze chcialam pojechac do Australii, a potem jakos to bedzie.