Staram sie tlumaczyc sama sobie, ze nawet te najgorsze doswiadczenia sluza do tego, zebysmy mogli docenic to co mamy. Zeby w przyszlosci nie zawracac glowy sobie i otoczeniu problemami, ktore DA sie rozwiazac i na ktore mamy wplyw, tylko cieszyli sie, ze los dal nam chociaz szanse cos zmenic. Brzmi tragicznie i jest tragicznie, ale dam rade. Ten mikser w srodku mnie ciagle jeszcze pracuje pelna para, ale na pewno kiedys przestanie a ja bede silniejsza. Szkoda, ze zycia nie da sie przewinac o pare miesiecy, tylko trzeba odkapac kazda godzine, wyryc ja sobie na czole. Wiem, ze tak ma byc, ze tak jest dobrze, ze nic sie nie dzieje przez przypadek a wiekszosc rzeczy ma sens, tylko czasem chwile trwa zanim go zaakceptujemy. W kazdym razie zyje, walcze, chociaz na razie troche przegrywam, ale to nigdy nie trwa wiecznie. Na razie fenix ciagle jeszcze idzie w kierunku spalenia, ale potem pozbiera co dostalo i wstanie ze swiadomoscia faktow, ale bez ogladania sie za siebie.