Za kazdym razem jak chwile wydaje mi sie, ze jest lepiej to bardzo szybko okazuje sie, ze bylo to tylko lepiej przed gorzej. Troche jestem niezrownowazona emocjonalnie i sama mnie to drazni. Rzeczy tajemniczo wypadaja mi z reki, kubki sie rozbijaja, musze sie pilnowac zebym jadla (2kg jakos uciekly). Rozum rozumie, ale emocje sie sypia. Dawno mnie nic tak nie dostalo. Oj chcialabym troche poprzewijac czas. 2 miesiace? dobra, 6 tygodni, niech bedzie moja strata.
Do tego Gosia nie chce jesc. Zostalo jej jedno karmienie dziennie (po obiedzie) i cierpi strasznie, ze juz nie dostaje plynnego sniadanka, ale jesc i tak nie chce. Costam dziubnie, z glodu pewnie nie umrze, ale widac, ze i jej humor nie dopisuje. Jak ja zazdroszcze wszystkim mamom ”jadkow”.
Moze wieczorem pojdziemy puszczac lampion. Gosia bylaby zachwycona a ja moze myslalabym o czyms innym.
W maju musimy gdzies wyruszyc. Koniecznie. Bo po nocy przychodzi dzien. Dotad zawsze! Mysle, ze nawet dla mnie swiat nie zmieni zasad gry. Halllooo!!! Dzien poprosze!!!