Przeczytalam zdanie, ktore bardzo mi trafilo do serca. Zwolennicy PiSu nie maja nadzieji, ze obecna wladza sprawi, ze bedzie im lepiej, ale maja wielka nadzieje, ze choc sasiadowi bedzie gorzej.
Teraz czytam kolejny wpis na jakims portalu, ze na demonstracje KÓD chodza ludzie zadbani, usmiechnieci, bunczuczni. Pewnie maja wiecej kasy, sa wyksztalceni, byc moze nie sa w stalych zwiazkach a teraz im sie ten luxus ukruci. Za to na manifestacji pisu sa ludzie zmeczeni i smutni i na nich zeruja kosmopolici z pierwszej demonstracji.
A ja to widze tak: Jesli wylaczymy osoby ktore urodzily sie chore albo pochodza z ciezko patologicznych rodzin, wsrod mojich rowiesnikow (+/- 40 latkow) wszyscy mieli szanse. Jasne, jeden mial wieksze zdolnosci inny mniejsze ale szanse byly. Tylko trzeba bylo pracowac. Od poczatku. Od podstawowki. Najpierw odrabiac zadania, potem jak bylo trudniej uczyc sie a jak bylo jeszcze trudniej uczyc sie wiecej. Moze czasem mniej latac z kolegami, moze nie isc na impreze, moze kase zamiast na piwo, fajki albo kosmetyki wydac na kurs jezykowy. I nie pierdolic mi tutaj, ze rodzice sie nie postarali. Moji nigdy nie wiedzieli czy mam jakies zadanie. Oni chodzili do pracy a moja praca to byla szkola. I nie sciemniac, ze sie nie mialo zdolnosci. Dla mnie fizyka byla granicy czarnej magii (a nawet troche za), to musialam sie postarac zeby dostac 5. A potem trzeba bylo isc na studia dzienne na uczelnie panstwowa. Bez sciemy, ze nie stac. Uniwersytet dawal bez problemu stypendia socjalne a jak sie po pierwszym roku dostalo i naukowe to mozna bylo przezyc. Albo/i pracowac w czasie wakacji. A po studiach do pracy. Jak nie tu to tam. Ja akurat w Czechach. Zupelnie nie w zawodzie. No i co. Musíalam sie nakarmic to sie nakarmilam.
Nie moge powiedziec jak jest w Polsce teraz, ale wiem, ze 40 latkowie mieli szanse. I tylko od ich pracowitosci, samozaparcia i owszem troche szczescia, zalezalo jak je wykorzystaja. Z radoscia musze napisac, ze wiekszosc mojich znajomych ma sie dobrze. Bez palacow i wielkiego auta. Ale tez bez egzystencjalnych problemow.
Wiec z tymi pochodami to jest tak, ze kazdy idzie w tym w ktorym powinien. Tylko nie kazdy potrafi wziac za siebie odpowiedzialnosc i przyznac, ze my mamy decydujacy wplyw na to jak wyglada nasze zycie. A nie jakies PO, PiSy czy inne towarzystwa wzajemnej adoracji.