Moskwa ma rozbudowana sieć metra. Odległości między stacjami, jak wszystko w tym mieście, są dużo większe od tych w Londynie czy Pradze. Do tego mozna się przyzwyczaic, po prostu jeździ się z wieloma przesiadkami, zeby dojechać jednak dojechać jak najbliżej się da.
Dużo trudniejszy do opanowania jest brak oznaczeń metra. Malutki, czerwony znaczek „M” jest często ukryty w krzakach, albo nie ma go wcale i chociaż mapa pokazuje jasno ze to tutaj, należy się zapytac tubylców gdzie właściwie jest to wejście do metra, zeby uniknąć krążenia tuż obok (no, zredukować do 5-10 minut:).
Interiery metra są niesamowite. Nie jakieś formy techniczne jak w Warszawie, bezosobowe przestrzenie w Londynie czy NY, sympatyczne kolorowe kostki lub płaszczyzny jak w Pradze, ale prawdziwe dzieła sztuki, pełne rzeźb, mozajek, przepychowych zyrandoli. Instnieja nawet rankingi najpiękniejszych moskiewskich stacji metra. Nie dziwie się. Trudno wybrać!
Znowu siedzimy w metrze, wracając z Muzeum Kosmonautyki, ostatniego dzisiaj punktu programu. Wszyscy jesteśmy padnięci ale przynajmniej najedzeni w jakimś fast foodzie, bo normalniejszej jadłodajni nie ufało się znaleźć.
Jutro lecimy do… ale to jutro:)
Dzisiaj posylam zdjecia typowych stacji metra, zebys mogl cieszyc oko razem ze mna.