HMM

Powiedzmy, ze dzisiaj nie byl moj dzien. Ale moglo byc gorzej.

Postanowilam, ze zrobie sobie prezent pod choinke w postaci albumu ze zdjeciami Gosi. No i robie, z przerwami od kilku godzin.

Boski jak zwykle w takich okolicznosciach, a wlasciwie w kazdych okolicznosciach, zajmuje sie Gosia tak, ze wlacza telewizje i troche doglada, zeby sie jednak nie zabila. Jak sie jednak nieomal zabila to wpadlam w szal, bo nawet od dobranocki nie moze sie oderwac i sie z nia pobawic. Gosia caly czas cwiczy wstawanie i jak spada na pysk to jednak z hukiem i fajerwerkami. Efekt zgodny z oczekiwaniami, dowiedzialam sie, ze nic nie robie bla bla bla i reszte wieczora musialam spedzic z Gosia sama (czyli nici z albumu). No nic.

Moja wina, bo go ostatnio nie lubie i nie mam cierpliwosci jakos pedagogicznie go podejsc.

Jak usnela to robilam ten album jeszcze z poltorej godziny (i doszlam dopiero do 8 tygodnia, auuu to bedzie wielki album i chyba 2:) to go zamknelam bez zapisania pliku, przez nieuwage.

Na szczescie po przekopaniu komputera znalazlam jakas zapasowa kopie i uratowalam nieomal cala robote. Allenuja.

Wniosek jest taki, ze musze nad soba pracowac. Na jakis kurs powsciagliwosci powinnam isc, bo BARDZO mnie drazni. Nie bede pisac, ze rano to ja dylalam po bulki w mrozie, zeby jego kuzyni mogli sie najesc? Jeden, dwa, trzy, cztery, piec…. zupelnie powaznie musze sie zmienic, bo sama sobie zycie zloscia zatruwam.

Advertisement

Leave a Reply

Fill in your details below or click an icon to log in:

WordPress.com Logo

You are commenting using your WordPress.com account. Log Out /  Change )

Facebook photo

You are commenting using your Facebook account. Log Out /  Change )

Connecting to %s