Postanowilam darowac sobie jedno dlugookresowe zmartwienie. Napisalam do promotora, ze rezygnuje ze studiow .
Smiesznie to brzmi, ale dosyc jestem dumna z tej decyzji, bo cala ta zabawa w doktorat juz jakis czas bardziej mi ciazy niz bawi. Ego by chcialo a rozum puka sie po glowie.
W tak zwanym miedzyczasie przestal mnie interesowac temat studiow a uczelnia choc pociaga cudownym klimatem to jednak na dluzsza mete rozwala oderwaniem od swiata zewnetrznego i wymaganiami, ktore sie maja nijak do moich zainteresowan. Do tego wszystkie godziny otwarcia bibliotek, audiencje u nauczycieli akademickich sa wyznaczane w tak nierealnych terminach, ze po prostu nie mam szansy zbyt wiele zdzialac.
Szkoda. Jasne, ze szkoda, zwlaszcza, ze wiekszosc tzw: “wymogow formalnych” spelnilam. Artykuly opublikowane, wiekszosc egzaminow zdana, kawal pracy napisany.
Szkoda, ale nie chce mi sie dalej ciagnac kamienia u nogi tylko, zeby ego mialo nadzieje.
I wcale nie zaluje czasu poswieconego na studia, bo dzieki nim:
– spedzilam ponad 7 miesiecy w Hiszpanii, widzialam bardzo duzo, rozumiem bardzo sporo a jak mnie przycisnie to nawet sie potrafie po hiszpanku odezwac (do tego przelamalam swoj strach przed oficialnymi egzaminami z jezykow i jakis mini egzaminek zdalam!)
– poznalam BARDZO madrych profesorow (i jeszcze BARDZIEJ oderwanych od rzeczywistosci, ale to chyba efekt uboczny)
– w kwestii grafomanii zostanie po mnie cos wiecej niz blog 🙂
– dowiedzialam sie sporo fajnych rzeczy
Jesli Ego zdecyduje sie, ze tytul jest jednak dla niego taki wazny to znajdzie sposob, zeby ruszylo rowniez moja dupe a nie tylko pinkalo na strunach potencialnego samouwielbienia (ale sobie dowalilam, a co:))
Poza tym to dla nie dobra nauczka. BARDZO ciezko przychodzi mi przegrywanie. A to jednak jest porazka. Samodzielne zrealizowana. Tadam przegralam, ale bylo fajnie!
A teraz wycieczko, przez moje zycie… idziemy dalej!
Â