Nie wiem co sie stalo, ale Boski sie naprawil. Wczoraj sam przywlokl 2 vinee i nawet ich nie dotknal. Pochwalil porzadek (??!!), smakowala mu kolacja i taki ogolnie optymistyczny byl. Fajnie.
Ale ja o czyms innym.
Juz chyba pisalam, ze Gosia jest sowa. Zwykle ma dobry humor caly dzien, ale apogeum przypada na okres po karmieniu o 20. Potem do 22-23 jest cala w skowronkach i nagle w ciagu minuty robi sie placzliwa i idziemy spac. W nocy budzi sie na jedzenie, ale ostatnio mniej.
Wypadlo jej jedzenie o 5 wiec je ok 3 a potem dopiero o 7. I to jest problem. Bo jak jadla o 5 to potem szlam do kibelka i spokojniusko moglam spac do 9.
Teraz przebudza sie na jedzenie dopiero o 7, zje pokokosi i moze spac dalej. Moze. Nie musi. Bedzie spapa, jesli bede spala obok niej. Bo jesli zaczne sie gwaltownie ruszac to i w niej zbudzi sie zuk obserwator i natychmiast rzuci sie, zeby mnie obslimtac na przywitanie dnia.
Godzina 7:15. leze. Pecherz lezy. I dyskutujemy. Konkretniej ja go przekonuje, zeby w swojej niezmierzonej dobroci pozwolil mi spac jeszcze te 2 godzinki, ktore ma zamiar przespac nasza mala sowa. OOOuuuuuMMMM