Sponsorem dzisiejszego dnia jest slowo: “szyszka”. Najwyrazniej akurat to slowo jest konieczne w slowniku kazdej malej dziewczynki.
Rano w drodze do sklepu dawalam Gosi banana, zjadla tak 3/4 i zaczela sie krecic, ze nie chce. Sprobowalam jeszcze z 2 razy a potem sie poddalam i wyrzucilam resztke banana do kosza (nie byl w idealnym stanie, wiec nie bylo szansy, ze wytrzyma do wieczora).
Za minute kolezanka zaczela sie drzec na cala ulice “AM, AM, BANIA! AM AM”. Nagle miala ochote jesc….
Dobrze, w sklepie kupilysmy bulke. Konkretniej dwa rohliki (takie dlugie typowe czeskie bulki), dalam jej polowe a druga do worka, zeby pani przy kasie widziala, ze nie kradne.
Zjadla polowe i znowu krzyk na pol sklepu; “AM, AM, mama AM AM”. W drodze powrotnej zjadla drugie pol.
Ale obiadek juz byl skromniejszy: wyjadla ziemniaki i marchewke z zupy kalafiorowej.
Zobaczymy czy zechce zjesc cos na kolacje.