Zaobserwowalam, ze czesc moich znajomych bardzo aktywnie uczestniczy w zyciu bazarowym. Jedna kolezanka (partnerka dyrektora banku!) wysprzedaje kosztowne ubranka po ich malym synku, inna kolezanka (rowniez niezle sytuowana) pozbywa sie w ten sposob kaznego przedmiotu lub ubrania, albo zabawki, ktora wychodzi z uzycia w ich domu. Przykladow jest wiecej a rzeczy, ktore sprzedaja zaskakujace: od noszonych, pstrokatych spodni ciazowych, przez czapeczki dzieciece rozmiar 43 po niewieszane zaslony. Nie chodzi o jedna osobe, takich kolezanek jest cala grupa i wzajemnie sie nie znaja.
Zastanawiam sie o co w tym chodzi. Prawdopodobnie nie o pieniadze, choc moze u niektorych sa dobrym agumentem dla wystawiania uzywanych rzeczy na allegro czy jakims lokalnym bazarze. Bardziej sklaniam sie do opinii, ze chodzi o jakis atawizm, pozostalosc z czasow kiedy na zakupy nie chodzilo sie do sklepu, ale na targ gdzie kazda cena byla kwestia uzgodnien. Adrenaline w zamian za skromny wysilek i pare drobnych.
A co robisz Ty? Stara torebke i zestaw filizanek (w tym jedna bez podstawki) wynosisz do (obok) smietnika czy probujesz opchnac na “bazarek.pl”?