SLUB JAK Z BAJKI

Na prosbe Boskiego pomknelismy dzisiaj (w sobote) na slub jakiegos jego znajomego. Zaproszenie zdziwilo samego Boskiego, bo to bardziej daleki znajomy i potencjalny partner w interesach, z pewnoscia nie brat ani swat. 

Slub zaczynal sie o 15:30, na szczescie Gosia usnela jak dudek juz 13:30, wiec moglismy ja po godzinie snu zbudzic, zeby wyruszyc. Alleluja wstala w dobrym humorze… w czasie przebierania w galowa sukienke.

Slub odbyl sie w Kaplicy Lustrzanej Klementinum (czyli lux torpeda) a wesele w restauracji ogrodowej na Zofinie (czyli niezwykle droga lux torpeda).

Panna Mloda miala powalajaca sukienke. Piekna dziewczyna, obdarzona przesliczna figura i do tego w przecudnej sukience (nie przesadzam, podobala mi sie chyba nawet bardziej niz moja a to jestem zarozumiala i nadal sadze, ze moja byla piekna;). Pan Mlody przystojny, swietnie ubrany.

Gosci cala sala, na oko 80 do 100 osob. Czyli duzo jak na praskie warunki.

Jedyny zgrzyt – dla mnie purysty religijnego jak wiadomo – sam sakrament. Prowadzil go jakis gosc z kosmosu, przebrany za ksiedza, bo moglo to byc wszystko tylko nie ksiadz. Nie wiedzialam ktora bije, ale dobra nie musi to byc przeciez obrzadek katolicki. 

Na pierwszej czesci imprezy na Zofinie okazalo sie… ze nikt z bioracych slub nie ma chrztu a w Kaplicy w Klementinum nie robia bezwyznaniowych slubow, wiec przekonali pastora (czy jak go nazwac) unitarianskiego, ktory za pieniazki nie mial problemu polaczyc panstwa mlodych swietym zwiazkiem malzenskim. 

Ot Czechy…

W czasie jak Panstwo Mlodzi wychodzili z kaplicy a goscie weselni utworzyli szpaler Gosia odspiewala solo i na cale gardlo: a ja wole moja mame!

Gosci bylo duzo i z roznych krajow (Pan Mlody pracuje w Londynie a jeszcze niedawno pracowal w Paryzu). Jesli sie dobrze zorientowalam wiekszosc podobnie bliskich znajomych jak my. Czyli byl to slub troche handlowy. Dobrze, wszyscy widzielismy piekna kaplice, oszalamiajaca kreacje panny mlodej i droga restauracje. Kazdy zyje swoje zycie, nie ma co sie dziwic ani zastanawiac.

Ze wzgledu na Gosie, zgodnie z wczesniejszymi ustaleniami odchodzilismy o 17:45 niestety bez rozmowy z przesliczna para mloda, ktorzy chyba jeszcze robili sobie zdjecia. Przed wyjsciem wykradlam paluchami oliwke ze wspolnej miseczki, bo Gosia juz sie rozpadala z glodu (wszystko co miala juz zjadla), wiec z tego slubu zapamietam sama siebie jako osobe niewychowana:). Dopiero jak przeanalizowalam cala sytuacje ex post stwierdzilam, ze jestem burakiem, trudno instynkt kazal mi zapchac dziecku usta, zeby nie jeczalo:)

Pewnie bawia sie na wyspie do teraz. Pogoda dopisala przepiekna!

Wszystkiego najlepszego dla Mlodej Pary!

___ 

a dzisiaj, 30.6. byla nasza 5 rocznica slubu 🙂

Advertisement

Leave a Reply

Fill in your details below or click an icon to log in:

WordPress.com Logo

You are commenting using your WordPress.com account. Log Out /  Change )

Twitter picture

You are commenting using your Twitter account. Log Out /  Change )

Facebook photo

You are commenting using your Facebook account. Log Out /  Change )

Connecting to %s