Bylam. Wrocilam. Jutro znowu ide.
W porownaniu do pierwszego razu byli jakos tak bardziej przygotowani na to moje przyjscie. W sensie nowa umowa, telefon, miejsce, mail ”komunikacyjny” dla mojego projektu i dla calej firmy. Az sie boje tego wszystkiego. Jakos tak bardziej mi odpowiada rola szarej eminecji niz ogloszenie ze zdjeciem (powaznie!).
Poznaje ludzi. Bedzie ciezko. Team jest strasznie roznorodny i mysle, ze nieco sterroryzowany dzialem handlowym.
Dzien skonczylam specyficznie. Poszlam na jakas narade i 10 minut ja rozpuscilam. Nawet osoba, ktora wszystkich zaprosila nie byla (moim zdaniem) przygotowana, wiec trwalo by to 2 godziny z watpliwym efektem, dotatkowo ci z handlowego z pewnoscia by ja przejechali walcem i byloby tak jak chca oni bez odrobiny mysli z innej strony. Jutro zrobimy powtorke z rozrywki, ale przedtem posiedze z dziewczyna i pomoge jej zebrac mysli. Potem pogadamy z reszta. I zrobimy zapis (oni nigdy nie robili zapisow…) to bedzie im trudniej zamiesc wszystko pod dywan jak zapomna o terminach. No, mam nadzieje, ze nie zapomna.
Krolewna do mojego przyjscia zjadla tylko 3/4 paczki chrupek. Bidulka. Wzielam ja po obudzeniu na ulubione chinskie jedzenie i zjadla calutkie miejsko i wiekszosc ryzu.
Uff.