Drugi dzien byl lepszy i dla niej i dla mnie.
Ksiezniczka wstala bez fochow, dala sie ubrac Tatusiowi a potem odprowadzic do PRZEDszkolki gdzie czekala na nia Kolezanka Czeszka z Synem.
Nawet costam ponoc jadla a o 13:30 oba bajtle usnely a ten moj spal smacznie az do 16. Ja niestety dotarlam dopiero o 16:08, bo jeden trawaj, ktorym moge dojechac z pracy odjechal 4 minuty wczesniej a drugi… 8 pozniej a ja czekalam i czekalam i czekalam. Ale spoko. Jak weszlam Mloda ucieszyla sie na moj widok i zaczela opowiadac. Kolezanka Czeszka nabijala sie, ze caly dzien Gosia cichutka, spokojniutka a jak wrocilam to zaraz zaczela krzyczec, piszczec:)
Generalnie Kolezanka Czeszka zwraca uwage na zupelnie inne rzeczy niz ja i robi inne rzeczy niz ja, wiec na bank Mloda sie duzo nauczy. Ja na przyklad nie przepadam za placem zabaw, wiec wpadamy tam jak skrzypek na dachu. Kolezanka Czeszka uwaza, ze dzieci powinny duzo czasu spedzac w piaskownicy i ja sie ciesze, bo Gosia pozna inny swiat niz ten, ktory mam do zaproponowania. No i ponoc Gosia zle trzyma lyzke, no… fakt. Synek Kolezanki Czeszki do niejadkow nie nalezy to moga pilowac technike i wierze, ze sa w niej dobrzy… wcisnac jakies zarcie mojemu krokodylowi to mistrzostwo swiata, wiec dla nas sukcesem jest jedzenie samo w sobie. Ale znowu, ciesze sie, ze ktos zwroci uwage na sprawy, ktore dla mnie sa nie istotne.
W pracy wczoraj bylo juz spokojniej. W sensie wiecej zajec i wyszlam pozniej, ale jednak mniej nerwow. Zobaczymy dzisiaj. Ide na obiad z ”dyrektorem handlowym” (nie znosze tych wielkich nazw) a on troche sie mnie boi, troche nie lubi dlatego, ze jestem kobieta a jest znany z szowinizmu a troche jest chyba bezradny. No, zobaczymy.
Do przeczytania 🙂