Mloda w ferworze gapienia sie na Smurfy, Boski poszedl na hokej z ojcem (sama im kupilam bilety) a ja mam jeszcze 15 minut dla siebie.
W czasie weekendu odwiedzila nas Siostrunia z rodzina. Mloda oczywiscie zafascynowana Misiem, ktory najmlodszy z calej bandy byl najbardziej zainteresowany bawieniem sie z Ksiezniczka. Z Matyldy zrobila sie kobieta (za tydzien 16 urodziny!!!) i ja nie wiem jak my jej kupimy prezenty pod choinke, skoro trafienie w jej gust graniczy z prawdopodobienstwem wygrania w totka.
W pracy jak zwykle ciekawie, niestety troche w sensie chinskim. Jedna pani z dzialu handlowego spedzi ten tydzien w szpitalu, bo jutro ma operacje, druga dzisiaj wychodzac z pracy skrecila noge i bedzie miesiac w ortezie, trzecia wybiera sie na powazna operacje, jak powroci ta pierwsza.
Kolejna pani, ktora stoji na czele sporego zespolu w ramach mojego dzialu miala dzisiaj bardzo zly dzien i wszystko ja w pracy draznilo. To wszystko do momentu kiedy jej pokazalam, ze ostatnio miala bardzo zly dzien 26 dni temu (wiem, bo tego dnia posylalam paru osobom mail o nazwie Armageddon). Jak jej to pokazalam to dostala ataku smiechu i stwierdzila, ze chyba mam racje i ze ona sobie to zapisze w kalendarzu, zeby sie nastepnym razem posprzatala w bezpieczne miejsce i nie demotywowala teamu :))
No po prostu… dzien kobiet