Wyglada na to, ze zapomnialam o urodzinach bloga, 7 urodzinach (8.10). No to wszystkiego najlepszego blogusiu!
W ferworze pracy, w ktorym na prawde nie ma mowy o 0,7 etatu tylko raczej 0,9 nie mam czasu na pisanie. Potem przychodze po Gosie, pobajerujemy sie chwile i ciagle jakies gotowanie, zakupowanie i codzienna 0,5-1h pracy wieczorem, ktorej jakos nie potrafie sie pozbyc i tadam nadchodzi koniec dnia.
Nie wiem jak bedzie z naszym mieszkaniem w Pradze, a wiec dla mnie z pracowaniem, dlatego ciesze sie, ze jest jak jest i nie szukam dziury w calym.
Dla mnie ta praca to ciagle wielka szkola. Ciagle ucze sie czegos nowego o ludziach, o funkcjonowaniu grupy, probach manipulowania mnie albo wspolpracownikow przez niektorych jej czlonkow.
Mam na przyklad jedna pania, nawiasem mowiac najstarsza z teamu (48 lat), ktorej w zasadzie boje sie nawet ja. No, boje to moze nie jest zupelnie odpowiednie slowo. Po prostu czasem zamiast powiedziec jej wprost, ze dala ciala owijam w bawelne. Zaoszczedza mi to wielu fochow i nerwow. Dlaczego? bo baba jest tak humorzasta i glosna ze mi swoimi zmianami humoru potrafi demotywowac pol dzialu handlowego. Dlaczego jej nie wywale? bo jeszcze nie mam zastepstwa, ale dalam sobie czas do lutego zeby cos wymyslec.
Przyklad z czwartku: zastanawiamy sie czemu nam nie wyszedl jeden projekt. Przed nami dane, ktore mowia ze chyba cos bylo nie tak z produktami za ktorych wybor jest odpowiedzialna owa baba. Jedna! jedna osoba odwazyla sie powiedziec glosno, ze produkty byly nieodpowiednie. Co sie stalo? no, na moich oczach nic, ale jak odeszlam na inne spotkanie to byla afera i oczywiscie pani o ktorej mowie zaczela nastawiac handlowcow przeciwko odwaznej pannie. Pani straszna jest typem osobowosci granicznej kocha albo nienawidzi a miedzy tym jest BARDZO waska przestrzen. Niestety jest tez swoista legenda mojego dzialu i dobrym handlowcem,dlatego musze pracowac w rekawiczkach. Jest tez dobrym, madrym czlowiekiem… w fazie euforycznej w kazdym razie, bo w tej drugiej staram sie jej unikac.
I no iak bujam sie pomiedzy zachwytem z drobnych rzeczy, ktore uda mi sie rozwiazac a smutkiem, ze nie zawsze znam odpowiednia droge.
Mala Krolewna zyje sobie w przedszkolkowym swiecie i uwielbia swoich malych kolegow. Gosia kocha Honze miloscia szczera, on ja chyba rowniez. Caly dzien sie albo caluja albo tluka niemilosiernie. Honza raz ja tak ugryzl, ze miala 3 dni slad na ramieniu. A Mloda kroczek po kroczku przestaje byc dluzna. Maly synek pani Krolikowskiej ”jest nowy” ale tez powoli zaczyna szalec z dzieciakami. W kazdym razie zadowolenie.
Bosciunio wlasnie szaleje w gorach ze znajomymi. Pewnie bedzie spal w jakims rowie albo pod sniegiem, jak zwykle od 19 lat w tym czasie. Jest mu dobrze i dobrze mu tak.
A co u was?