Prom zamowilismy przez internet jeszcze przed wyjazdem. Godzine przed terminem wyplyniecia stanelismy dokladnie wyznaczonym miejscu na wyznaczonym parkingu w porcie. Wszystko bylo sprawnie, szczegolowo zorganiozowane. Auta zostawilismy na dolnym pokladzie a towarzystwo zostalo wezwane do organizowania sobie zajec w podgrupach na wyzszych pokladach. Gosia polowe podrozy ogladala bajki w kinie dzieciecym (bedzie widac na zdjeciu), ja przegadalam z Kanadyjka, ktora wlasnie plynela do nowego domu ze swoim poznanym przez internet mezem – pilotem – Nowozelandczykiem. Boski stal na gornym pokladzie i robil zdjecia. Jest autorem wiekszosci zdjec z tego wpisu.