Przeczytalam wlasnie artykul o tym, ze Polki jezdza nielegalnie usuwac ciaze za granice.
Mysle, ze to jest straszne. Jestem matka, drugie dziecko stracilam i na prawde wiem jakie ludzie moga miec klopoty z zajsciem czy utrzymaniem ciazy, ale nigdy bym sie nie odwazyla mowic jakiejs innej kobiecie, ze ma obowiazek urodzic dziecko.
Co my wiemy o zyciu i problemach innych osob, zeby decydowac, ze wlasnie teraz maja czy nie maja miec dzieci? Te kobiety beda musialy z ta decyzje zyc reszte zycia. Nawet te najtwardsze wiele razy wroca do strasznego momentu kiedy podjely najciezsza decyzje zycia.
Oczywiscie sto razy bardziej wolalabym gdyby Polki mialy dostep do edukacji seksualnej i do srodkow antykoncepcyjnych (innych niz kalendarzyk i podobne bzdury), ale jesli nie da sie inaczej maja prawo wybrac!
Niech wybora w 7 czy 10 tygodniu ciazy a nie zaniedbuja dzieci czy znecaja sie nad nimi potem. Niech ich nie topia z rozpaczy albo nie wrzucaja do koszy, bo to JEST ZABOJSTWO. A OBOWIAZKIEM rodzicow jest zajmowac sie dzieckiem i zapewnic mu dobre zycie.
A obroncy zycia nie sie laskawie skupia na pomocy bardziej rozwinietym jego przejawom. Przedszkola, zlobki, szpitale, domy dziecka, swietlice albo po prostu praca na czesc etatu dla matek to duzo efektywniejsze srodki przeciwdzialania aborcji niz bezsensowne wykrzykiwania o prawie blastuli do zycia.