Jak bylam mala to Mama robila czasem nastepujace danie: dobra kielbase (no w kazdym razie mnie smakowala) krajala na cieniutkie, prezroczyste nieomal plastry. A te plastry smazylo sie na rozgrzanej patelni, na ktorej wczesniej usmazono na masle cebulke. Plasterki byly tak cienkie, ze za pare minut robil sie z nich menysk, takie wlasnie dupki, ktore wcinalismy az sie nam uszy trzesly. Pewnie kielbasy bylo malo (wiadomo kryzys) a w ten sposob udawalo sie ja cudownie rozmnozyc, ale wtedy tego tak absolutnie nie odbieralam. Dupki byly po prostu fenomenalne.
Snila mi sie dzisiaj Mama. Sen byl taki realny, ze myslalam, ze to jawa. Byla mloda, rozpromieniona, zadowolona. Siedziala kolo mnie w jakiejsc stolowce, obok niej tlum adoratorow a ona tlumaczyla, ze musi znowu odwiedzic Marianske Lazne (takie uzdrowisko), bo tamtejsze procedury (cytuje) doprowadzaja ja do orgazmu! Ja sie zaczelam gorszyc a ona sie smiala. Wszystko to dzialo sie podczas naszej wspolnej podrozy cesna (taki samolocik) dookola swiata w skladzie: Boski, Mama, Gosia i ja. Co za pomysl! W kazdym razie dlugo myslalam, ze to dzieje sie na prawde. Fajnie.