autor: Jurgen Thorwald
Jak przez mgle pamietam ten tytul na polce dziadka Adama. Nie wiem dlaczego jej wtedy nie przeczytalam. Nie pamietam. Wydawala mi se za gruba, mozne za powazna? W kazdym razie jak dowiedzialam sie, ze wlasnie wyszlo wznowienie, olalam fakt, ze prawdopodobnie ksiazke mam w domu na slasku i polecialam kupic.
Bingo!
531 stron trzymajacych w napieciu. Bylo nie bylo to ksiazka historyczna, opowiada o poczatkach nowoczesnej chirurgii, ale czyta sie jak najlepszy kryminal.
Jedna sprawa, ze Stulecie chirurgow jest swietnie napisane, autor (i swietny tlumacz!) nie uzywaja schematycznych konstrukcji, jezyk jest wartki, narracja nastawiona z rozmyslem i jasno prowadzaca do celu, malo cichych miejsc. To wszystko z wykorzystaniem minimalnej ilosci dialogow a to juz wyzsza szkola jazdy!
Sam temat – dla mnie porywajacy. Ociekajace krwia (choc nie brutalne) opisy operacji chirurgicznych przed wynalezieniem narkozy. A my czekamy w napieciu kiedy ”bogowie” sal operacyjnych przyjma do wiadomosci, ze operacje jednak nie musza bolec. Potem nieomal czujac zapach gnijacego miesa w myslach poganiamy czas i strony, kiedy w koncu swiat zaakceptuje fakt egzystencji bakterii i koniecznosc mycia rak i sterylizowania pola operacyjnego przed zabiegami. Dowiadujemy sie jak sie zmienialo podejscie do cesarskiego ciecia, kto wpadl na to aby operowac wyrostek robaczkowy zanim ropa wyleje sie do otrzewnej.
Fantastyczna wycieczka przez historie, napisana lekkim, przystepnym jezykiem.
Swietna! Goraco polecam.