Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazuja na to, ze znowu czeka nas przeprowadzka.
Kiedy?: nie wiem dokladnie. Optymistyczny wariant to od lipca, czyli po tym jak Gosia skonczy zerowke. Pesymistyczny wariant to gdzies pomiedzy lutym a czerwcem, czyli jak Boski znajdzie szkole dla Ksiezniczki, bo w Anglii juz teraz jest objeta obowiazkiem szkolnym.
Jak nam tam bedzie? (i w zasadzie czy bedzie): nie wiemy. Boski jeszcze nie dostal nowych warunkow, wiec na razie rozgladamy sie na slepo, na co nas wlasciwie stac w tym Londynie. Bo nie wiemy.
Czy chce mi sie tam przeprowadzac?: Gdyby ktos dal mi wybor przeprowadzila bym sie do Pragi a nie do Londynu. Oczywiscie, jak zwykle moge postawic na swoim i zawetowac mozliwosc wyjazdu. Mam jednak swiadomosc, ze na miejscu Boskiego chcialabym chociaz sprobowac popracowac w jednym z najwiekszych center finansowych na swiecie. Jest jedyny z calej Europy, ktoremu firma zaproponowala przeprowadzke. Powiem slowo a wrocimy do Pragi. Ale ja tego slowa nie powiem. Uwazam, ze trzeba probowac. Przygody nie zawsze sa przyjemne, ale jednak bez nic ciezko posunac sie do przodu. Trzeba ryzykowac.
W Londynie nie bylam szukac pracy, na to przyjdzie czas. Bylam ogladac dzielnice w ktorych ewentualnie moglibysmy mieszkac.
Ogladalismy przesliczny West Hampsted – ktory zachwyca malymi domkami, wielka liczba szkol i dostepnoscia do centrum, ale odstrasza cenami i przedziwnymi warunkami mieszkaniowymi (malutkie sypialnie, dyskusyjne cisnienie wody, zwykle starsze i niezbyt ciekawie wyposazone za to DROGIE mieszkania).
Widzielismy Greenwich, ktory polecali wszyscy, ale chyba glownie ze wzgledu na przesliczny park. Udalo nam sie przewedrowac spora czesc dzielnicy i okazalo sie, ze im dalej od kolejki tym barwa naszej skory stawala sie razaco biala a domy bardziej zaniedbane.
Przeszlismy Canary Wharf – dzielnice gdzie jest zlokalizowana firma w ktorej pracuje Boski. Nowoczesna, czysta, malo romantyczna za to z nowymi mieszkaniami do wynajecia, gdzie mozna liczyc na metraz sypialni powyzej 7m2.
Czy zamieszkamy w Londynie? powaznie nie wiem. Prawdopodobienstwo widze na ok. 70-80%. Ostatnimi czasy duzo mi zajmuje ogladanie wynikow londynskich szkol, liczenie czy ma to dla nas jakikolwiek sens, czytanie tego co moze nam ulatwic zycie po przyjezdzie. W koncowym efekcie moze to tylko takie cwiczenie.
Poza tym, jak wiemy, nie ma takiego miasta jak Londyn. Jest Lądek, Lądek Zdrój, ale Londyn? w zyciu nie slyszalam.