Zaczne od jedzenia: nadal jestesmy w stanie, ze je duzo lepiej niz w tygodniu po przyjsciu ze szpitala, ale z daleka nie tyle co w czasie i przed terapia. Caly ten zamet wokol jedzenia kosztuje mnie sporo wysilku, bo gdyby to zalezalo tylko od niej jadla by jeszcze duzo mniej. Z drugiej strony za duzo zdzialac nie moge, bo jak jej nawet wcisne cyca w nieodpowiednim jej zdaniem momencie, to sie tylko usmiechnie a nastepnie cale mleko wypluje 🙂 Dobra wiadomosc: staram sie jej dawac coraz mniej paracetamolu.
Z tym, ze nie ma sensu sie tym pozytywnie emocjonowac, bo juz sie bardzo dosadnie nauczylam, ze jak zaczynam sie cieszyc z jakiegos osiagniecia to szybko sie okazuje, ze radosc byla przedczesna, bo znowu wszystko jest inaczej.
Starsza dziewczynka ciagle zdrowa. Juz dwa dni. Pewnie jeszcze nastepne dwa i bedzie miala katar 🙂 Przedszkola sa straszne pod tym wzgledem. A potem dylemat, zostawic ja w tym przedszkolu czy szybko zabrac? Leczenie kataru bedzie pewnie podobnej dlugosci, a moze jednak nie?
Ogolnie juz jakis czas mam wrazenie, ze swiat zwariowal a stwierdzenie ”nie domyslaj co bedzie” (nevytvarejte si zadne domenky) dziala jakos tak ze zdwojona sila. Stalo sie nieomal regula, ze jak zaczynam myslec, ze jest dobrze to nagle zaczyna byc zle. A jak mysle, ze jest zle to okazuje sie, ze to zle przynioslo z perspektywy czasu sporo dobrego. Oczywiscie w wfekcie boje sie myslec, ze jest dobrze 🙂
No nic Mala zaczyna o sobie dawac znac. Musze konczyc. To jeszcze pare zdjec.
Najpierw moje ulubione:
Nie, Gosia wcale nie tlamsi Zuzi 🙂
Drugi noworodek domaga sie swych praw:
Â