NIE BO NIE

Sytuacje konfliktowe z rodzicami Boskiego w tle maja to do siebie, ze wlaczaja we mnie opornik. 

Nie jestem fizycznie w stanie poszukiwac kompromisu, po prostu zostawiam sprawe i ide dalej. Jesli tak nie zrobie to ona wraca z sila huraganu a potem trzeba duzo czasu zeby odzyskac spokoj.

Tym razem chodzi o auto. Mamy gdziestam jechac i Boski chce pozyczyc od rodzicow auto, tylko zeby to zrobic musial by wziac pol dnia wolnego (albo spedzic na tym pol nocy). Tak wiem, jestem swinia, ze oczekuje, ze jego ojciec po nas przyjedzie. Jestem. Mam tez doskonala pamiec: jak przyjezdza Siostra Boskiego to chca sie za przeproszeniem posrac zeby sie biedaczka nie przemeczyla. Ostatnio tatus wozil ja i jej meza osobno, jednego po drugim, do z domu na wsi do miasta, choc mieli wlasne auto, zeby im bylo wygodniej i zeby mogli sie napic wina.

A do tego to my im sprawiamy przyjemnosc, ze poswiecimy nasz czas zeby nie byli sami na swieta. Bo siostra Boskiego ma do nich zawsze jakby dalej. Bede konkretna: to ja o nich pamietam w zwiazku ze swietami, bo Boski by pewnie olal.

Tak, ja wiem, powinnismy byc wdzieczni, ze nam chca pozyczyc auto. Tylko, ze ja wcale ich auta nie chce. Nie na takich warunkach. Pojade autobusem, dzieci tez przezyja. Wkurwia mnie tez, ze musza jechac do sanatorium (wyjazd kupiony przez nas na gwiazdke) wlasnie wtedy kiedy Gosia ma ferie i oni wiedza, ze ma ferie.

Bosky mowi: a czy oni maja obowiazek wziac ja do siebie? Nie! Zadnego. Oni maja PRZYWILEJ wziac ja do siebie. Jestem rozwydrzona, bo moji dziadkowie mnie chcieli zawsze i wszedzie. I nigdy nie szukali dziury w calym, jak oni w Gosi. Tak, kochaja ja, sa dla niej dobrzy, ale jakis tam cien na tym od zawsze siedzi. Juz nawet Zu im podchodzi bardziej. Mieszkamy tysiace kilometrow od nich, nie wisimy na nich non stop. Dlaczego powazuja zajmowanie sie wnuczka za taki wyczyn? Zaraz by Boski powiedzial, ze oni przeciez tego nigdy nie powiedzieli. Nie, wprost nie. Tylko jakby srednio im po drodze z ta kobietka.

Nie mam najmniejszej ochoty byc im wdzieczna za cokolwiek. A juz zupelnie nie za to, ze po tygodniach calkiem przyjemniego zycia z Boskim otwiera sie temat jego rodzice i pierwsze co to slysze: ok, ale na naszych warunkach i oboje schodzimy do okopow. On do okopu: oni sa dla nas tacy dobrzy a ty jestes zla kobieta, ja do okopu: pocaluj mnie w dupe.

Wlasnie, ze nie chce byc za nic wdzieczna. Niech sobie Boski jedzie gdzie chce i czym chce. Ja zostane w domu. I bedzie mi dobrze. wrrr.

Wykrzyczalam sie, dobranoc panstwu.

Advertisement

Leave a Reply

Fill in your details below or click an icon to log in:

WordPress.com Logo

You are commenting using your WordPress.com account. Log Out /  Change )

Twitter picture

You are commenting using your Twitter account. Log Out /  Change )

Facebook photo

You are commenting using your Facebook account. Log Out /  Change )

Connecting to %s