Przepraszam, ze malo pisze jak swiat pelny ciekawych tematow. O! Na przyklad wczoraj trafilam na rozmowe z blogerka prowadzaca strone o uwaga: dlugich, cienkich wlosach (calkiem ladne ma te wlosy, prawde mowiac). Pol tego wywiadu sie tlumaczyla, ze zadbane, choc cienkie, wlosy tez moga wygladac dobrze. Bo poniewaz, jak pisze, wiele osob jej mowi, ze ma za dlugie wlosy, skoro cienkie i takie tam…
Zastanawiam sie, co jest w ilosci wlosow takiego, ze ludzie daja sobie prawo do oceniania akurat tego aspektu. I ja slyszalam nie raz, ze “wlosow nawet nie mam tak malo, ale strasznie delikatne”. WTF? Mam na to jakis wplyw? Nie! To prosze sie odwalic.
I powaznie nie pisze tego akurat (tylko:) dlatego, ze sama mam wlosow niewiele, tylko mi sie zal tej kobietki zrobilo a temat dobrze znany.
Bo to jest tak: “mnie” mozna powiedziec: ale Ty mas cienkie wlosy, ale jakos chyba gorzej bylo by przyjete, gdybym “ja” zaczela mowic: fuj, ale odrosty! Dziewczyno, wlosow to masz burze, ale wszystkie zniszczone!
Bo ilosci wlosow sie, prosze panstwa, nie wybiera.
Ja mam od przyrody dlugie, zgrable nogi a laskawie nie wale z mostu: “takie marchewki w miní?”, albo “stara, a ty znowu jak baleron w siatce”.
No co, z dobrego serca o faktach, nie? … Tak jak mnie z wlosami.
Ani ja nie mam zaslugi w tym, ze mi nogi urosly, ani na przyklad ta pani fryzjerka, co zwykle powie, ze wlosy delikatne (bo przeciez dana wlascicielka takowych w zyciu tego sama nie zauwazyla!), nie zawinila, ze inteligencja jakby nie ta.
To moze lepiej sie nie bedziemy sie licytowac?