Bylysmy w szpitalu z Zu. Poczatkowo diagnoza – zapalenie nerek. Niepotwierdzina. Szybka poprawa. Z braku pomyslow wypuscili nas po 3 dniach. Zu czuje siebie dobrze.
Czyli podobny scenariusz jak rok temu w Warszawie, tylko wtedy trzymano nas 11 dni.
Same odczucia ze szpitala mniej wiecej 100 (slownie: sto) razy lepsze teraz w Szpitalu klinicznym w Pradze niz “wrazenia” z zeszlorocznego pobytu w szpitalu klinicznym na Dzialdowskiej.
1. Lekarze – w Warszawie mialam wrazenie, ze lekarze robia nam laske, ze czasem sie pojawia i podziedza cos nowego o dziecku. Troche jakbysmy wszystkie (a bylo nas w porywach do 6) mialy niezdiagnozowanego Downa. Przed lekarzem famfary. Dziecko budzono na wizyte. Pani doktor o 13 znikala, od 15 juz prywatnie.
W Pradze docent przyszedl o 23 zeby mnie ucieszyc, ze wyniki bardzo sie poprawily. Dziecka nie budzono na badania, ciagle podkreslali, ze najwazniejsze zeby Zu dobrze sie wyspala i czula dobrze. Lekarze odwiedzali nas kilka razy dziennie. Bez prosb.
2. Warunki mieszkalne – w Warszawie spedzilam 11 dni na podlodze kolo lozka dziecka. Pokoj 6 osobowy w tym 2 noce swiecacy inkubator.
W Pradze mialam swoje lozko a pielegniarka wymyslala jak ulozyc Zu, zeby bylo wygodnie z kroplowka. Pokoj dla 2 dzieci, bylysmy same.
Jak mowie z oburzeniem o tym spaniu na podlodze to czuje, ze w Polsce to kolezanki nie rozumieja o co mi chodzi. Jeden kolega to nawet mowi; ale rozumiesz gdyby byly lozka dla matek to by sie mniej lozeczek dla dzieci weszlo?. Halo, czy ja dobrze slysze? Dziecko ma prawo byc z matka! Matka ma prawo do odpoczynku! Jesli chodzi o brak miejsca to moze wprowadzmy 130cm dlugosci lozka na oddzialach meskich. Ze za krotkie? Oj tam oj tam! Troche nogi podkurcza a ile miejsca bedzie! Na kazdej sali dodatkowe lozko! Rodzice, ogarnijcie sie troche! Wasze dzieci maja prawo byc z Wami! To jest kwestia zgody spolecznej na dyktature szpitali!
3. Jedzenie – w Polsce rodzic ma obowiazek warowac przy dziecku, nie ma jednak prawa jesc. Jesli ktos mu nie przyniesie jedzenia to zdechnie. W Pradze rodzic i dziecko dostaja 3 posilki dziennie. I jeszcze wybiera, bo moze na diecie jest! Poziom jedzenia: dobra swietlica szkolna. Codziennie zjadlam swoj posilek i 3/4 tego co nie dala rady Zu
Warszawski szpital to bylo traumatyczne przezycie! Nie ze wzgledu na chorobe tylko ogolny lekki terror (nie wychodzic z pokoju! Gdzie ta herbate stawia? Tej informacji nie moge pani podac! Nie wiem, moze lekarz powie. itd).
Moja wina, mam problemy z narzuconymi autorytetami. O ile moge im wybaczyc zla, choc postawiona w dobrej wierze, diagnoze, o tyle nic nie tlumaczy kwasnych min wielu (nie wszystkich!) pielegniarek i bardzo soba przejetych lekarzy
W Pradze po prostu bylam 3 dni w szpitalu, i choc choroba kto wie, moze sie za nami jakis czas pociagnie, to samej wizyty nie bede wspominac zle.