GOOGLE – nie dla prawdomownych frajerow

Jakos tak weszlo mi w zwyczaj, ze opisuje na blogu jak definitywnie przegram jakas walke.

Dzisiaj postanowilam opisac moj proces rekrutacyjny w Google. 

W czasie kiedy sie to wszystko dzialo pisalam o samych rozmowach on-line, tylko nigdy nie uzywalam nazwy firmy. Troche zeby sie nie chwalic, czy zapeszac, a troche ze strachu, zeby to nie mialo wplywu na proces rekrutacji. Teraz to wszystko juz historia, wiec moge napisac wprost jak bylo. A bylo to tak…

Po przeprowadzce do Warszawy zaczelam szukac pracy. Na linkedin znalazlam informacje, ze AW zna jednego rekrutera z Googlu. AW przeslala mu moje CV bez wielkich nadzieji na cokolwiek i zaczal sie mlyn.

Zostalam zaproszona na pierwsza rozmowe kwalifikacyjna. Chodzilo o dzial handlowy i sprzedaz jednego z ich kluczowych produktow. Rozmowa przebiegla swietnie, zaprosili mnie na kojena i jeszcze jedna, tym razem z moim potencjalnym szefem. Byl to przemily, bardzo inteligetny mlody czlowiek. Tysiac mil przede mna w kwestiach technicznych i … jednak 10 lat mlodszy w kwestiach nazwijmy je personalnych. Wiedzialam ile mamy czasu i po chwili prowadzilam go przez ta rozmowe tak, ze mowil glownie on a do tego byl zadowolony ze mnie. Moja najlepsza rozmowa w zyciu :)) Za pare dni Google przyszedl z niecodzienna propozycja: czy moze jednak nie chciala bym isc do dzialu marketingu, bo choc rozmowa przebiegla swietnie to dla wszystkich bylo jasne jak slonce, ze ten pan nie moze byc moim szefem. 

Swietnie! Marketing, czemu nie?

Po 8 rozmowie czulam sie jakos dziwnie. 

Zadzwonili, ze bedzie jeszcze rozmowa kwalifikacyjna numer 9 i 10. 

Przed dziewiata rozmowa zrobilam test, okazalo sie, ze stal sie cud! jestem w ciazy z ZU! w ciazy ktorej przeciez mialo nigdy nie byc! Rozmowa numer 9 ( z szefowa marketingu na  jakas 1/3 swiata 🙂 zakonczyla sie sukcesem, byla na tyle dobra, ze postanowili, ze 10 nie bedzie juz potrzebna.

Zaczeli zbierac referencje. Pomyslnie. Potem skanowalam dyplomy, zdjecia z rejsu, cuda wianki. Mijaly tygodnie i miesiace a ja roslam i roslam.

Na poczatku 6 miesiaca mialam spotkanie  z potencjalnym szefem tym razem juz z marketingu. Ze mnie przeprasza, ze u nich to zawsze tyle trwa. Ze nie mam wyksztalcenia kierunkowego w marketingu, ale juz oni cos wymysla, bo bardzo mnie chca, bo mysle inaczej, bo dla nich to swieza krew. Gadalismy godzine. Gosc przyjechal do mnie z Pragi do Warszawy. 

Juz idac na ta rozmowe wiedzialam, ze mu powiem, ze jestem w ciazy. Konca procesu rekrutacyjnego nie bylo widac a mnie wydawalo sie absurdalne udawac, ze nic sie nie dzieje a za kolejne 3 miesiace jakbym juz dostala (moze tak a moze nie?) oferte powiedziec im: sory, ale zaczne prace za rok, bo rodze.

Tak wiec po wszystkich achach i ochach na moj temat powiedzialam mu, ze rekrutacja trwa juz pol roku a ja zorientowalam sie, ze jestem w ciazy. Ze nic to nie zmienia na moim zainteresowaniu praca, ze jestem sklonna wrocic do pracy bardzo szybko, ale musza wiedziec, ze jednak czeka mnie wypadek, bo bardzo ale to bardzo chce miec drugie dziecko. 

Pogratulowal, pozwachwycal sie. Powiedzial jak to Google absolutnie wspiera kobiety itd, ze nie ma to dla nich zadnego znaczenia….. I od tego czasu nie uslyszalam juz o tej pracy ani slowa….

Kilka miesiecy pozniej, dokladnie 7.1.15 zadzwonil telefon. Google Irlandia dzwonil czy bym nie chciala zaczac pracowac u nich, bo widza te wszystkie rozmowy i nie wiedza co sie stalo, czemu u nich nie pracuje. 12 osobowy team handlowcow, na gwalt potrzebuja czlowieka, ktory zna jezyki srodkowoeuropejskie. W Dublinie. Ja na rekach 7 dniowe dziecko i swiadomosc, ze za 2,5 miesiaca przeprowadzam sie do Londynu.

Mowie kobiecie: – ale ja mam 7 dniowe dziecko! Ona; – ale nam to nie przeszkadza! ja – ale mnie troche tak…zeby choc w Londynie. Nie, w Londynie nic nie maja.

Minelo duzo dni. Pare tygodni temu w Londynie pojawila sie nieomal dokladnie ta sama pozycja na ktora bylam “zbyt senior” w Warszawie. Postanowilam, ze sie zglosze. Ba, nawet ten moj niedoszly szef z Pragi poslal mnie tam ze swoim referalem. Odpowiedz przyszla za 3 dni: bardzo dziekuja, ale nie mam technicznego wyksztalcenia i doswiadczenia w sprzedazy produktow technicznych. Sory.

I tak definitywnie skonczyla sie moja wielka przygoda z Googlem 🙂

Musze napisac, ze wszystkie rozmowy byly bardzo przyjemne, a ludzie z Googlu bardzo fajni, inteligentni, zero jakiegos zadartego nosa. Szefowa polskiego Google absolutnie charyzmatyczna, swietna kobieta. Szfowa marketingu na pol swiata powalajaco inteligetna, madra, dowcipna. Przyjemne spotkania, zadnych idiotyzmow o ktorych tyle sie czyta na temat rekrutacji w Google.

O swieta naiwnosci 🙂 Nie wiem co myslalam mowiac im, ze jestem w ciazy 🙂 Glupota to byla straszna. Moja wina. Dowcipne jest, ze mysle, ze dzisiaj zrobila bym to samo, bo nie chciala bym od pierwszego momentu oszukiwac pracodawcy. 

Niestety prawdopodobnie w tej sposob stracilam szanse zeby pracowac w najlepszej firmie na swiecie. Cala ja:)

 

Advertisement

Leave a Reply

Fill in your details below or click an icon to log in:

WordPress.com Logo

You are commenting using your WordPress.com account. Log Out /  Change )

Twitter picture

You are commenting using your Twitter account. Log Out /  Change )

Facebook photo

You are commenting using your Facebook account. Log Out /  Change )

Connecting to %s