42 stopnie to jest wyzwanie. Przynajmniej w Kyoto nie było dzisiaj tak parno jak w Korei. W ciągu dnia odwiedziliśmy 3 świątynie, cmentarz i urokliwe uliczki. A wieczorem poszłyśmy do łaźni publicznych w naszym hotelu (czyli spa hotelowego).
Po przyjściu, w zasadzie w drzwiach należy zdjąć buty. W następnym pomieszczeniu rozebrać się do naga (co trwa sekundę bo przychodzi się tylko w szlafroczkach). Ubranko i kartę do pokoju chowa się w szafce. W następnym pomieszczeniu należy się porzadnie wyprysznicowac, siedząc! I mozna wejść do bardzo bardzo gorącego baseniku z bąbelkami.
Czyli w ciągu dnia człowiek się poci i wieczorem tez poci:) potem znowu prysznic (na siedząco) i mozna przejść do pomieszczenia do suszenia. Ponoc to bardzo higieniczne:)
Zdjęć oczywiście robić nie wolno:)