Staram sie tlumaczyc sama sobie, ze nawet te najgorsze doswiadczenia sluza do tego, zebysmy mogli docenic to co mamy. Zeby w przyszlosci nie zawracac glowy sobie i otoczeniu problemami, ktore DA sie rozwiazac i na ktore mamy wplyw, tylko cieszyli sie, ze los dal nam chociaz szanse cos zmenic. Brzmi tragicznie i jest tragicznie, ale dam rade. Ten mikser w srodku mnie ciagle jeszcze pracuje pelna para, ale na pewno kiedys przestanie a ja bede silniejsza. Szkoda, ze zycia nie da sie przewinac o pare miesiecy, tylko trzeba odkapac kazda godzine, wyryc ja sobie na czole. Wiem, ze tak ma byc, ze tak jest dobrze, ze nic sie nie dzieje przez przypadek a wiekszosc rzeczy ma sens, tylko czasem chwile trwa zanim go zaakceptujemy. W kazdym razie zyje, walcze, chociaz na razie troche przegrywam, ale to nigdy nie trwa wiecznie. Na razie fenix ciagle jeszcze idzie w kierunku spalenia, ale potem pozbiera co dostalo i wstanie ze swiadomoscia faktow, ale bez ogladania sie za siebie.
Category: CISZEJ
KONFLIKT
Jestem w glebokim konflikcie ze soba i swiatem. Jak wyjde to sie odezwe.
Kuk!
Wiem, jestem niesubordynowana, ze tak sobie wyjechalam nic nie mówiąc. Najpierw do Pragi, potem do Francji, znów Pragi a teraz Z. gdzie maja dom boscy starsi ( nie ma ich z nami!).
Gosia usnela a ja przymierzam się do czytania książki.
Zdjecia z Prowansji bedą jak tylko dojade do Blavy, na razie musisz się zadowolić stwierdzeniem, ze dom w którym mieszkalismy był cudowny a ja opuszczalam go niechętnie 🙂 Gosia, która dużo podrozowala z tata i dziadkami dostała po 4 dniach gorączki- albo zeby rosną albo odezwała się niechęć do podróży odziedziczona po mamusi.
Gosia nadal nie je (nowość: potrafi wybrać na co by się ewentualnie mogła skusić), za to chętnie kapie się w wannie razem ze mną (uff!) a nawet bez problemu wlazila do basenu (24c!). Gada coraz wiecej słowek ( na przykład: klucze/klice ( używa obie formy), balonik, piciu i siebie tez potrafi nazwać na zdjęciu).
2 dni temu minęła 4 rocznica naszego ślubu. Swietowania nie było. Nigdy nic nie swietujemy. Bilans: często gęsto bym pograla jego skalpem w krykieta, ale w zasadzie uważam nasz związek za ponadprzecietnie dobry – jestem mało wymagająca:). Dziś znowu musiałam ze sobą walczyć, żeby się nie poklocic, tym razem wygrał zdrowy rozsądek i się oddalilam 🙂
już 19 miesięcy nie pracuje. Długo. Zazdroszcze Krolikowskiej, ze niedługo wróci na kawałek etatu. U nas na razie brak technicznej możliwości. Przeprowadzić się do Pragi tylko z Gosia to idiotyzm. Pracować w Blave? Niby można, ale za mniejsza kasę nie ma sensu. No to czytam sobie, wymyslam różne projekciki i cieszę się, ze widzę zmiany jakie zachodzą w zachowaniu małej krolewny.
Jest dobrze:)
SWIETO SWIETYCH
1 listopada. Mowilismy z Boskim o tym jaka to szkoda, ze Mama umarla tak szybko. Ze gdyby zyla choc z 2 lata dluzej moglibysmy sprawic jej tyle radosci. Kupic 100 prezentow pod choinke, zabrac na fiordy, ktore chciala zobaczyc. Sprawic duzo przyjemnosci, na ktore w koncu mozemy sobie pozwolic.
Mysle o Mamie bardzo czesto. Opowiadam jej o Gosi. Jakos tak sie stalo, ze Gosia jest jej imienniczka. Nigdy bym nie pomyslala, ze ja, JA nazwe swoje dziecko tak jak nazywala sie moja Mama. Zycie jest zaskakujace.
Za kazdym razem jak ktos ma raka, zazwyczaj rodzice kogos znajomego, przekonuje ich, ze powinni zyc bardzo szybko. Znalezc tyle czasu ile sie da i spedzic go z ta osoba, bo moze juz jutra nie bedzie.
U nas wszystko potoczylo sie tak szybko. 16 maja dowiedzialam sie, ze Mama jest chora. Poltora miesiaca pozniej umarla. To byl taki sliczny dzien. Kilka ostatnich dni, ktore spedzilysmy z Mama bylo pieknych. Upiornie goracych, zachody slonca byly czerwono-pomaranczowe.
Nienawidzilam tego szpitala, tej znieczulicy. Tego, ze martwych – a kazdego dnia ktos umieral zostawiali w lazience, bo nawet nie bylo jakiegos miejsca gdzie mogli poczekac po smierci. Lekarzy, ktorzy pare dni przed smiercia Mamy – a MUSIELI wiedziec, ze umiera, nie wahali sie wziac lapowki. To nie chodzi o te kase. Chetnie bede placic za sluzbe zdrowia. Czekalismy na korytarzu 2 godziny zanim ten “doktor” raczyl wyjsc, wziac do paly 500 PLN i wejsc do pokoiku z TV. Nie pamietam, zeby cos powiedzial poza tym, ze jest chora. Co za zaskoczenie.
Mama umierala szczesliwa. O tym jestem przekonana. Odwiedzili ja wszyscy, ktorych kochala. Brat, najlepsza przyjaciolka, ojczym, my z Siostrunia. Spadzilam z nia ostatni w pelni swiadomy dzien i WIEM, ze byla szczesliwa. POgodzona z tym, ze odchodzi. Pare dni wczesniej, po 30 latach pozbyla sie obraczek swojej i ojca. To byl straszny czas, ale usmiecham sie jak o tym mysle, bo bylo jej dobrze.
Ciagle jeszcze jestem na nia troche zla, ze umarla. Nie mozna tak zostawic corki i sobie umrzec.
Szkoda. ze sie nie da. Choc raz w miesiacu zadzwonic. Chocby na 5 minut. Pogadac, opowiedziec co nowego. Poslac buziaka.
Stara dupa jestem a brakuje mi Mamy.
SLABY DZIEN
dzisiaj jakos wszystko jest popsute. Swiat sie chyba popsul tak ogolnie 😦
p. Szymanek- Deresz, p. Jaruga-Nowacka, p. Szmajdzinski, p.Kaczynscy, p.Skrzypek itd. itd…
TAK JAK W KINIE
Jak przyjezdzam do Bytomia zwykle mam staly plan. Odwiedzam 2 kolezanki, ktore jeszcze tam mieszkaja i jednego kolege, jesli przyjedzie z Wawy.
Z kolezankami rozmawiamy o glupotach i o wspolnych znajomych. Tym razem bylo podobnie. Siedzialam na podlodze, bawilam sie z mlodym i zadaje zwykly zestaw pytan:
– co u Brata? – a dobrze, nowa prace znalazl i podoba mu sie.
– co u Jolki? tez super. Mloda chodzi do przedszkola i jest zadowolona a rodzice maja czas na prace.
– co u Agnieszki? Kolezanka zrobila sie zielona … to to Ty nie slyszalas? tutaj o tym mowili wszyscy. Nie, co sie stalo?
Agnieszka zabila Tymka ( 9 letniego synka) i probowala popelnic samobojstwo. Od maja jest w szpitalu psychiatrycznym.
Chyba w marcu siedzialysmy razem u Kolezanki: Agnieszka i jej maz i smialismy sie z glupot. A w maju zabila Tymka. Nie moge powiedziec, zebym ja dobrze znala, ot wspolna znajoma, chodzila z Kolezanka do klasy, wiec kilka razy sie spotkalysmy. Jej maz to fajny gosc, pracowity, wyrozumialy, nigdy nie robil problemu z tego, ze Tymek nie byl jego synem. Wrecz przeciwnie, to byl jego syn. A Tymek byl bardzo dumny, ze ma takie samo nazwisko jak Ojczym – Tata, ktorego sobie wybral.
Od piatku o tym mysle. Rozumiem, ze ktos moze popelnic samobojstwo. Potrafie sobie wyobrazic, ze komus jest tak zle, ze juz nie chce zyc nawet minuty dluzej. Nie rozumiem jak mozna zamordowac dziecko, jakiekolwiek a juz zupelnie nie swoje wlasne. Agnieszka zawsze byla troche dziwna, ale dobra, sympatyczna dziewczyna. Cos bardzo zlego musialo sie stac w jej glowie. Niewytlumaczalnego. Mysle, ze jak sie kiedys obudzi z tego snu w ktorym jest juz tyle miesiecy, znowu bedzie chciala sie zabic. Bardzo dziwne jest to zycie.
http://www.dziennik.pl/wydarzenia/article183765/Matka_zabila_syna_i_podciela_sobie_gardlo.html
UMARLA CIOCIA DRYPCIA
Siostra mojej Babci. Ciocia Drypcia – tak ja nazwal moj Dziadziu i jakos tak wszyscy przestalismy o niej mowic inaczej. W moich myslach Ciocia Drypcia na zawsze pozostanie mloda. Byla 8 lat mlodsza od Babci, miala "nowoczesne" mieszkanie i mowila gosno o Solidarnosci. Kiedys, w te swieta, kiedy Dzidzio i Wujek kupili tak wysoka choinke, ze nie weszla do mieszkania o wysokosci 4,20 m ciocia i cala jej rodzina i cala rodzina drugiej siostry Babci "wpadly" na Wigilie. Chyba niezupelnie oczekiwanie. Siedzialo nas przy stole ze 20 osob. Byly pomarancze, uszka, makowiec i wszystko inne a ja dostalam kolorowe cymbalki na urodziny. Kazdy klawisz inny. Jakze ona byla wtedy mloda, troche jazgotliwa i jakby z innej bajki niz moi Dziadkowie "statej daty". A choince skrocili pien i jakos wcisneli do kata ogromnej jadalni.
Ciocia byla taka elektryzujaca. Na pogrzebie Mamy bylam zaskoczona, ze jednak nie ma juz 60-ciu lat, jak zwykle, kiedys. Wczoraj bylismy w jej miescie i myslalam o tym jakby to bylo ja odwiedzic. Powiedziec, gdzie w tym roku bylam, bo zawsze sie pyta a czasem posylalam jej kartki. Jak zwykle skonczylo sie na planach.
Za to na cmentarzu u Mamy i Dziadkow bylo jakos tloczniej, wiecej ruchu, wiecej mysli i slonca, ozywienie. Nie wiedzialam, ze juz czekaja na nia. Bylo slonecznie i cieplo. Odeszla
MAMA
Nie wiem co mialabym napisac dla Mamy, zeby bylo szczere, usmiechniete i prawdziwe. Chyba najkrocej bedzie, ze pamietam i ze szkoda, ze jej nie ma. I ze nadal przechodzac obok witryn sklepowych wybieram "cos malego i tylko dla niej"
Strasznie chcialabym jeszcze raz lezec w wannie w Bytomiu i drzec sie " mamo, MAAAMO, Ma-mo, muuumo, MAAAAAMOOOOOO, mamo … przynies mi herbate" i moc liczyc na to, ze przyjdzie.
MAMY
Przed chwila dostalam e-mail z Sevilli. 7 marca umarla Regina, pani u ktorej mieszkalam podczas stypendium w Hiszpanii. U Reginy, w tym samym czasie co u mojej Mamy, diagnozowano raka trzustki a potem wszystkiego. Miala szczescie zyc nieomal 2 lata dluzej.
Regina – nie wiem jak opisac ja w kilku slowach? uparta, egocentryczna baba, a moze matka 5 dzieci? Malarka i nauczycielka szutki? Piekna, zdecydowana kobieta? Diabel w kobiecej skorze? Okropny, dobry czlowiek? Mowila o sobie, ze jest moja hiszpanska Mama. I troche w tym bylo prawdy. Podobnie jak moja Mama, miala dla mnie mikrochwile czasu i intensywnego zainteresowania. Fascynowala mnie, uczyla roznych przedziwnych umiejetnosci i draznila jednoczesnie. Ona byla centrum swiata. I to byla jej prawda objektywna.
Mama i Regina, zwlaszcza w ostatnich latach swojego zycia, mialy odwage pokazywac swiatu, ze czuja sie dla siebie najwazniejsze. Oczywiscie, ze lubily ludzi wokol siebie, myslaly o innych ludziach i duzo o nich mowily, ale w oko Boga jednoznacznie skupialo sie na Mamie i Reginie. Przynajmniej ich zdaniem.
Dlatego tyle razy pisalam, ze Mama umierala szczesliwa. W ciagu ostatniego miesiaca jej zycia oczy calej rodziny byly zwrocone tylko na nia. Budzilismy sie, zeby myslec o Mamie. Usypialismy z wyrzutami sumienia, ze nie mozemy byc przy niej. Nikt z nas nie spodziewal sie, ze cala choroba zajmie raptem 43 dni a juz napewno nie Mama. Te dni dostala, zeby mogla zrozumiec, ze zupelnie powaznie jest dla nas bardzo wazna a my, a w kazdym razie ja, mielismy szanse zauwazyc, ze tez nie jestesmy Mamie obojetni. Nawet jezeli bardzo intensywnie starala sie to ukryc za sciana bezsensowych slow.
Mamo, Mamo.
Opis zycia mojej Mamy wystarczyl by na napisanie dramatu, komedii i powiesci obyczajowej. Jesli ktos mial pecha, to byla to Mama. Miala tez poczucie humoru, slabosc do slabosci, do niekoniecznie wlasciwych mezow i wielkie, brazowe oczy. Bardzo sie bala realizowac swoje wlasne marzenia, a moze podobnie jak jej cora nie zupelnie wiedziala o co jej tak naprawde chodzi?
W pewnym momencie zycia stanela w miejscu i zaczela plakac. I tak plakala, plakala az przyszlo 43 dni swiatla.
A ja sie bardzo boje, ze tez tak kiedys usiade i bede plakac. Tego strachu, ktory znam jak wlasna kieszen, tych wielkich, brazowych oczu, ktore usmiechaja sie do mnie z mojego odbicia.
Prawde mowiac teraz tak siedze i obserwuje kim jestem? Wpienia mnie ta moja apatia, ale ciagle jestem jak przyklejona. Tak, teorie latania znam. Praktyka mi idzie gorzej. Bo jak kiedys Mamie, dupa mi sie przlepila od tego ciaglego smutku i tylko wielka sila woli moge ja odlepic. A te sile, ktorej Mama nie znalazla, moge znalezc tylko w sobie.
1 LISTOPAD
W tym roku juz nie jest tak smutno. Jak moze byc smutno jak Cie obudzi maly czlowiek zimna stopa i wieeelkim pytaniem "kiedy w koncu pojdziemy kupic cos fajnego?"(obiecanego)
Ale to nie oznacza, ze nie pamietamy… o Mamie, o Dziadku Adamku, o Babci Krysi, o Dziadku Stachu, Tacie…
Pamietamy codziennie, nie tylko dzisiaj. Bo oni sie tam maja dobrze. Ja to wiem.