wiem, ze brzmi to bez sensu, ale jakos tak sie dzieje, ze za kazdym razem jak mamy przywitac nowego zeba, Gosia ma katar. Teraz czekamy na 2 jedynke. I znowu katar. Tylko ten pierwszy byl troche dramatyczny, bo to byl prawdziwy katar. Te zebowe sie tylko leja z nosa, wygladaja smiesznie ale chyba jednak przeszkadzaja mniej.
Do 23.12 nie ruszamy sie z Bratyslawy. O jak dobrze!
Wczorajsza droga z Pragi byla o 40 min dluzsza niz zwykle i bardzo sie ciesze, ze mam ja za soba.
Tadam. Dzisiaj Goska zrobila pierwszy “kroczek” kolo mebli. Taki z 3 cm, ale jestesmy bardzo dumni, ze sie tak samodzielnie przemiescila.
Prawde mowiac potrzebowalabym tak z dzien odpoczac zeby znowu cieszyc sie, ze moge sie nia zajmowac. Jestem zmeczona. Ale coz. Taki los okretnika.
Za 9 minut sie obudzi i chwile pojeczy. Auuu.
_______
Mysle o roznych rzeczach ale jak juz przyjdzie wieczor, Goska usnie i mam chwile czasu na pisanie, to glowe mam juz pusta jak pustak, wiec pisze o tym o czym mysle dzien i noc nawet jak mysle o czymkolwiek innym – o Gosi