W naszym bloku pojawil sie chinski sklepik (wietnamski?) czyli mamy juz piekarnie, obok cukiernie, apteke, sklep z sukniami slubnymi no i teraz chinski kogiel mogiel. Chinczycy maja synka 8 dni starszego niz Gosia i pani co drugi dzien pyta sie czy Hania juz chodzi. Byc moze spodziewa sie gwaltownego regresu tej umiejetnosci, co ja wiem.
Jest goraco. bylysmy dzis w centrum zawiezc spodnie Boskiego do krawcowej. W nagrode kupilam sobie wielka bule Subway. Gosia przezywa okres “nienawidze jak mama gotuje” wiec albo gotuje siedzac na ziemi (owszem da sie rozklepywac kotlety na tacy poloznej na ziemi), albo wieczorem. Dzien sie konczy a ja przygotuwywuje fasolke po bretonsku. Nie bylo “jasia” wiec z jakiejs mniejszej fasolki. Przynajmniej bedzie smiesznie.
Alez ja jestem zmeczona. Dobranoc.